Przyznaję, koty miały pełne prawo patrzeć na nas z niechęcią. Pierwotnie zrobiliśmy dobre wrażenie wyciągając z pudło, które zazwyczaj jest głęboko ukryte i które zawiera najróżniejsze skarby. Ale chwilę później już przestało być tak fajnie, bo Z. włączył coś co wyło, jazgotało, burczało i było nieprzyjazne kotom. Tylko Gusia zdobyła się na odwagę, by zaglądać do pudła podczas tych hałasów, ale i ona w pewnym momencie uznała, ze ma dość. Gdy już ucichło i zaczęło się robić na pozór normalnie został wyciągnięty kolejny potwór. Z. odkurzał, ja myłam podłogi, a znerwicowane Ko-córki uznały, że dosyć tego - schowały się na szafkach kuchennych, pod samym sufitem i stamtąd spoglądały karcąco.
Na koniec tego wszystkiego Sisi uznała, że kołdry i poduszki są doskonałym miejscem do leżenia.
Nusia uczestniczyła w czyszczeniu dywaników śniegiem:A Gusia poczekała cierpliwie, aż się pójdę do łóżka i ułożyła się na mnie - spałyśmy tak do rana (tu zdjęć jednak nie ma).
Komentarze