Przejdź do głównej zawartości

Paweł Beręsewicz. Czy wojna jest dla dziewczyn?


Wydane przez
Wydawnictwo Literatura

Czy trzeba mówić dzieciom o wojnie? Czy wojna jest dla kogokolwiek? Do zadawania takich pytań może skłonić jedna z najnowszych książek Pawła Beręsewicza. 

Podczas sierpniowych wakacji kolega Eli, Antek, bardzo się zmienił. Bawił się w wojnę, unikał dziewczynki i mówił, że walka z wrogiem do męska sprawa. Tata Eli uspokoił ją mówiąc, ze wojna nie jest dla nikogo, a poza tym Polska wpierana przez silnych przyjaciół nie zostanie zaatakowana. Niestety, jak wiemy z historii, tata dziewczynki się mylił. On poszedł walczyć, mama Eli, lekarka, musiała pracować ciężej niż kiedykolwiek wcześniej, a dziewczynka została pod opieką cioci.

Ela jest dziewczynką jakich wiele. Od współcześnie żyjących dzieci różni ją to, że była dzieckiem podczas II wojny światowej. I to, że ów niesprzyjający dziecięctwu czas kazał jej wydorośleć znacznie wcześniej niż nastąpiłoby to w czasach pokoju.

Czy trzeba mówić dzieciom o wojnie? Czy wojna jest dla kogokolwiek? Zgodzę się z tatą Eli - wojna nie jest dla nikogo. Na pierwsze z pytań odpowiem tak jak czuję - trzeba. Trzeba mówić dzieciom, oczywiście w formie dobranej do ich percepcji (czyli na przykład takiej jaka wybrał Paweł Beręsewicz), o tym, co było, o tym, że życie to nie tylko bezpieczne dni poświęcone zabawie, że byli i wciąż są ludzie, których codziennością jest wojna. I nie mówmy im tego, by je przestraszyć. mówmy, by stały się bardziej wrażliwe na drugiego człowieka.

P.S. Ela nie jest tylko postacią literacką. To dziewczynka, która dziś jest lekarzem, ma dużą rodzinę. To dziewczynka, która będąc dorosłą udzieliła TEGO wywiadu.

Komentarze

Iza pisze…
W życiu nei byłąm na stronei Muzeum powstania warszawakiego -dziękuję za ten link!
Motylek pisze…
Książki wprawdzie nie czytałam, ale zgadzam się, że trzeba mówić dzieciom o wojnie, tak jak o chorobach, śmierci i wielu innych "nieprzyjemnych" rzeczach, które niestety stanowią część życia. Zamykając na te aspekty życia naszą świadomość (czy też świadomość naszych dzieci), otrzymujemy sztuczny, polukrowany obraz rzeczywistości. Będąc ignorantami, jakże często przykładamy rękę do powstawania wielu nieszczęść.

A wojna jest tak obecna choćby w mediach - wystarczy włączyć wiadomości, czy jakiś film, i już mamy wojnę. Teoria? Tak, a o ilu innych rzeczach uczymy nasze dzieci właśnie teoretycznie?

Pozdrawiam,

Motylek
Monika Badowska pisze…
Izo,
proszę:)

Motylku,
zgadzam się - trzeba dzieciom pokazywać różne strony życia.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...