Wydane przez
Wydawnictwo Znak
"Jeśli Boga nie ma, to wszystko wolno" - Kołakowski wziął sobie to stwierdzenie Dostojewskiego i argumentuje, że powiedzenie to zachowuje ważność; zarówno jako reguła moralna, jak i zasada epistemologiczna. Kołakowski, zanim wyjaśni, dlaczego teza Dostojewskiego zachowuje ważność, pisze o zjawisku nazywanym powszechnie filozofią religii. I dodaje:
"Nie jestem nigdy pewien, czym jest religia, nie mówiąc już o filozofii, ale czymkolwiek by była, zawiera w sobie historię bogów, ludzi i wszechświata."
Co prawda Józef Maria Bocheński w tekście "O filozofii religii" (w: J. Bocheński. Dzieła zebrane. T. 6 - Religia. PHILED. Kraków 1995.) stwierdza, że ani teodycea ani antyteodycea nie przynależą do filozofii religii, to jednak Kołakowski teodyceą się zajmuje. I dobrze, bo pisze mnóstwo ciekawych rzeczy, a wszystko to wykłada klarownie i jest z tego wykładu czysty zysk.
Dalej jest o Bogu rezonerów (ciekawe sformułowanie :-) oraz o Bogu mistyków, ale mnie najbardziej podoba się rozdział zatytułowany "Mówić o tym, co niewypowiedziane..." - rozdział ten traktuje o języku religijnym, ale Kołakowski pisze też o prawdzie i fałszu, o moralności, o dobru i złu, a w końcu wyjaśnia, w jakim sensie cytowane powiedzenie Dostojewskiego jemu, Kołakowskiemu, wydaje się słuszne.
Kapitalna jest "Konkluzja", rozdział zamykający książkę, w którym Kołakowski stwierdza rzeczy wydawałoby się oczywiste, które jednak dla wielu oczywistymi nie są. Kołakowski pisze:
"Od niepamiętnych czasów ludzie na różne sposoby pytali: 'czym jesteśmy?' i 'po co żyjemy?', i chyba nie wygasi ich ciekawości twierdzenie, że pytania takie są zakazane przez tę czy inną szkołę filozoficzną, a to na podstawie norm sensowności przez nią ustanowionych."
I następnie:
"Mitologie religijne dostarczały odpowiedzi na te pytania i niezależnie od tego, czy i w jakim sensie odpowiedzi te były 'dobre', sam fakt, że niezmiennie zaprzątały uwagę ludzką, jest sprawą interesującą z epistemologicznego, a nie tylko z antropologicznego punktu widzenia."
To jest sedno sprawy - są interesujące z epistemologicznego punktu widzenia. Z Kołakowskim, rzecz jasna, można się nie zgadzać, ale żeby się nie zgadzać, trzeba najpierw wiedzieć, co ten uczony mąż mówi i trzeba znaleźć przeciwko tej mowie mocne argumenty.
Kołakowski jasno pokazuje, że między sacrum i profanum istnieje konflikt, że najpewniej będzie istniał zawsze, natomiast najciekawszym pytaniem jest pytanie o to, czy jest to konflikt fundamentalny, czy jedynie kolizja mniejszego kalibru.
Bardzo lubię pisanie Kołakowskiego, więc i tę książkę lubię. Kołakowski pisze tak, jakby gawędził, jest taki, jak w tych swoich telewizyjnych "Mini wykładach o maxi sprawach" i nie zmienia tego mojego wrażenia fakt, iż w telewizji filozof starał się mówić językiem "prostym", a książki aż tak "prostym" językiem napisać nie mógł. "Jeśli Boga nie ma..." to świetna książka, z której, między innymi, można wiele dowiedzieć się o tym, czym jest religia, jakkolwiek autor sam zapewnia, że czym religia jest, to on nie jest pewien :-)
Komentarze