Wydane przez
Wydawnictwo Skrzat
Święta sprzyjają powrotom do klasyki. Wspomnieniom, a także próbie przekazania młodszym pokoleniom tego, czym sami się zachwyciliśmy. Dlatego też dziś pojawia się tu Pan Kleks i jego uczniowie, a szczególnie Adaś Niezgódka.
Zastanawialiście się kiedyś jaka to była szkoła? Czy lektura o magicznej/bajkowej Akademii nie ukształtowała nas tak, byśmy później polubili Harrego Pottera? Czy Brzechwa czerpał pisząc o szkole tylko dla chłopców, których imię zaczyna się na literę "A" z brytyjskich wzorców, czy opowiedziana przez niego historia jest wytworem tylko jego wyobraźni? To dywagacje literaturoznawcze, których nie zamierzam tu zgłębiać, ale przyznacie, iż mogło by to być frapujące.
Szkoła Ambrożego Kleksa jest zupełnie inna od tej, którą znamy z realnego życia. Jest ciekawsza, przynosi wiele nowych doświadczeń, uczy bawiąc i tak naprawdę dużo w niej tego, co współcześnie istnieje jedynie w mądrych dokumentach oświatowych.
Pamiętam jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie ta książka czytana w dzieciństwie. Teraz spoglądam na nią nieco inaczej, krytycznie, ale nie krytykancko. Jej lektura pobudza mnie to stawiania sobie pytań, podobnych tym jakie powyżej. Jednak - jakkolwiek by było należą się Janowi Brzechwie wielkie oklaska za tak cudowny stworzony świat, w którym każde dziecko czuje się ważne i dzięki któremu ma szanse dorosnąć budując swoją osobowość różnego rodzaju doświadczeniami.
Doskonałym dopełnieniem książki jest film. Od jego premiery minęło już dwadzieścia sześć lat, a ja wciąż umiem zaśpiewać większość piosenek wykonywanych przez bohaterów. I pamiętam jak bardzo bałam się Filipa Golarza...
Myślę, że "Akademię Pana Kleksa" umieścić można wśród książek, które powinno się przedstawić dzieciom. Bez niej ich świat będzie uboższy.
Komentarze