Wydane przez
Wydawnictwo Noir sur Blanc
Niemalże rok temu pisałam o młodym madryckim detektywie Victorze Rosie rozwiązującym tajemnicę domu Arandów. Nadszedł czas na ponowne spotkanie w owym bystrym mężczyzną i przyznam, że moja sympatia do tego bohatera rośnie.
Pułkownik Ansuategui wychodzi z domu tylko na mszę, do kościoła św. Sebastiana. Pewnego dnia ktoś strzałem w twarz pozbawia życia tego starszego mężczyznę, a następnie okazuje się, że gdy ciało pułkownika spoczywało w kostnicy ktoś ukradł mu olbrzymi pierścień brutalnie odcinając palec martwemu mężczyźnie. Z tego samego cmentarza kolejnej nocy wykradziony zostaje nieboszczyk, rudowłosy żebrak, którego jednak ciało nie wskazywało na to, by kiedykolwiek głodował, czy parał się pracą. Czy te dwa wydarzenia wiążą się ze sobą? I dlaczego mąż przyjaciółki Clary, żony słynnego detektywa, od chwili poślubienia Lucii czuł się gorzej niż dotychczas?
W "Sprawie " mamy przyjemność spojrzeć oczyma bohaterów na Madryt, ale też na Kordobę, do której Victor wyjeżdża tropem podejrzanych. Oprócz szczegółów architektonicznych obydwu miast możemy obserwować obyczaje lokalnych społeczności, tło historyczne i życie codzienne w XIX wiecznej Hiszpanii.
Lubię Victora. Jego intuicję, świetnie rozwinięty zmysł obserwacyjny, ufność w naukę i chłonność wiedzy. Podziwiam zapał, dociekliwość, zapał do nauki języka angielskiego, dzięki któremu bez przeszkód będzie mógł porozumiewać się z policjantami z innych krajów. Victor jest serdeczny i ciepły wobec bliskich, ale nieustępliwy i twardy w wyjaśnianiu zagadek kryminalnych.
Jeronimo Tristante pisze naprawdę dobrze. I wobec tego stwierdzenia należy jedynie dodać, że czekam niecierpliwie na jego kolejną powieść - "Zagadkę ulicy Calabria".
Komentarze
polecam z całego serca:)