Przejdź do głównej zawartości

Ile wiemy o kotach i magiczne pudełko...

Kilka dni temu rozmawialiśmy na temat tego, w jakich miejscach lubią spać nasze koty. O ile Sisi i Nusia śpią niemalże wszędzie, tak Gusia ma dwa miejsca: własny koszyk stojący niedaleko kaloryfera i bocianie gniazdo. Co więcej, z naszych obserwacji wynika, że Nusia i Sisi chętnie zamieniają się koszykami na czas spania, ale żadna z nich nie chodzi do koszyka Gusi, ani też Gusia nie bywa w koszykach Sisulki i Nuśki. Przedwczoraj tuż przed snem zerknęłam na kocie koszyki, by sprawdzić, które są już wypełnione i zobaczyłam Sisi śpiącą w koszyku Gusi. Pierwszy raz w życiu. Nikt mnie nie przekona, że koty nie rozumieją tego, co mówimy i że cwane są z nich bestie.

Przy okazji kolejnego zamówienia ze sklepu z kocim jedzeniem postanowiliśmy zostawić kotom karton, w którym jedzenie zostało przysłane. Zakleiliśmy go, wycięliśmy dziurę i przykryliśmy kocykiem. Wczoraj Nusia weszła do środka, Sisi zaczaiła się przed wejściem. W końcu Sisi zrezygnowała z zabawy i odeszła, a ja chcąc się przekonać, ze wciąż w ukryciu jest Nusia przejechałam dłonią po kocyku zasłaniającym wejście. Nusinka zareagowała, pacnęła łapką co sprowokowało mnie do dalszego jej zaczepiania. Jakież było moje zdumienie, gdy po tym jak podrapałam w karton i zamiast odgłosów ataku usłyszałam donośne burczenie, bardzo donośne. Nusia chciała sobie potraktorzyć, a nie atakować...

Sisi w ostatnich dniach już dwa razy uciekła nam na korytarz wykorzystując moment, gdy wchodziliśmy do mieszkania. Przyniesiona do środka staje pod drzwiami i wyśpiewuje arie na cześć urody długiego i atrakcyjnego jej zdaniem korytarza. Wystarczy jednak zacząć się z nią bawić i zapomina o powodzie swoich śpiewów - szaleje pod domu jakby wciąż była kocim dziecięciem.

Gusia daje najmniej powodów do tego, by opisywać jej przygody. Niczym średnie dziecko w rodzinie jest cichutka, spokojna, dobrze ułożona. Chodzi spać wieczorem, śpi do rana, uwielbia leżeć na kolanach i wyglądać za okno. Jedyną rzeczą, w której Guziolek wykazuje swoją stanowczość jest jedzenie - drapie po nodze, patrzy tymi wielkimi okrągłymi oczami na wchodzącego do kuchni człowieka, a jak nic to nie daje, idzie za człowiekiem, siada na wprost niego i wpatrując się coraz mocniej mówi cichutko, acz dobitnie "miau". Nie sposób się temu oprzeć.

Komentarze

abigail pisze…
Bardzo z wielką przyjemnością przeczytałam całą notkę o magicznym pudełku i magicznych kotach... :). A tak jak z Gusią i koszykami ja miałam ze swoim synem, kiedy był mały... Gdy uświadamiałam sobie coś tam, on to właśnie robił... Taka Sisi z niego :).

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...