Przejdź do głównej zawartości

Andrzej Maleszka. Magiczne drzewo. Czerwone krzesło.

Wydane przez
Wydawnictwo Znak

Zainteresowało mnie Magiczne drzewo, zaintrygowała historia przedmiotów z niego wykonanych. Już ukazała się druga część opowieści, więc uznałam, że czym prędzej powinnam nawiązać znajomość z bohaterami historii snutej przez Andrzeja Maleszkę.

Jednym z przedmiotów wykonanych z powalonego burzą Magicznego Drzewa jest czerwone krzesło. Na pozór zwyczajne, drewniane kryje w sobie wielką moc. Moc spełniania życzeń tego, kto na tym krześle siedzi.

Krzesło trafia do domu niezbyt zamożnej, ale kochającej się rodziny. Filip, Kuku i Tośka mieszkają z rodzicami. Pewnego dnia odwiedza ich siostra mamy, zamożna i wyjątkowo złośliwa ciotka Maryla. Nagle, ku zaskoczeniu dzieci, rodzice decydują się przyjąć roczny kontrakt na statki Queen Victoria, beztrosko oddając potomstwo pod opiekę nielubianej ciotki. I tu zaczyna się cała, magiczna, historia…

Historia “Czerwonego krzesła” przekonała mnie do siebie. Wzbudziła dziecięcą stronę część mojej osobowości i czytana już przed snem nie pozwoliła zasnąć z ciekawości. Przeżywałam wraz z rodzeństwem chwile grozy, odczuwałam złość na ciotkę Marylę i współczucie wobec jej pomniejszonej do siedmiolatki, bałam się o to, czy bohaterom uda się osiągnąć to, co zamierzają. A końcówka… Jak dobrze, że przeczytałam “Czerwone krzesło” w chwili, gdy mogę od razu sięgnąć po “Tajemnicę mostu”.

P.S. Zapowiedź "Tajemnicy mostu":
P.S.2. Widzieliście film? Warto?

Komentarze

Klaudyna Maciąg pisze…
Film widziałam fragmentami setki razy (ach ta praca w kinie ;)) i - w moim odczuciu - nie jest zły. Ma taki trochę klimat filmów młodzieżowych z dawnych lat, a to akurat lubię :)
Vi pisze…
Ja też tylko fragmentami widziałam i skojarzył mi się z takim filmem o gadających sankach... był kiedyś taki pamiętasz? :)
Monika Badowska pisze…
Futblowa,
o, to argument za obejrzeniem tego filmu:)

Virginio,
niestety, gadających sanek nie pamiętam...
Vi pisze…
Ale się uśmiałam sama z siebie :) :) :), chyba się herbatą wczoraj upiłam... chodziło mi oczywiście o sanki, które same jeździły za chłopcem, były jak psiak, ale nie gadały, ani też nie szczekały :).
Powinnam chodzić wcześniej spać.
Ja pisze…
Oglądałam pierwszą cześć i ogromnie mi sie podobała i byłam pełna uznania dla dialogów! :)
wiec juz sie nie mogę doczekać drugiej części :)
Monika Badowska pisze…
Zaczytana,
na razie jestem po lekturze drugiej części - recenzja jutro:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...