Wydane przez
Wydawnictwo EneDueRabe
Książka "Co za szczęście..." skłania do zastanowienia się na tym, jak postrzegamy świat. Czy w doświadczeniach codziennych widzimy pozytywną, czy negatywną stronę? Czy wychodząc rano z domu mamy nadzieję na dzień pełen miłych niespodzianek, czy raczej traktujemy owo wyjście jako drogę ku obowiązkowi spełnianemu z przymusu? Pytania mogą się mnożyć, ale pora na opowieść o książce.
Jej bohaterką jest dziewczynka. Wszystko, co robi Amanda można potraktować w dwojaki sposób - jako coś, co określamy szczęściem lub pechem. Wejście do parku? Przejście obok targowiska? Skręcenie w prawo? To wszystko może narazić dziewczynkę na coś niedobrego lub zagwarantować jej coś przyjemnego.
Opowieść Thomasa Hallinga uczy dzieci relatywizmu. Uczy, że to, co się z nami dzieje zależy od tego w jaki sposób zinterpretujemy owo doświadczenie. I choć początkowo oglądałam książkę z dużym niedowierzaniem, teraz przyznaję - to naprawdę dobra lektura mogąca być podstawą do wielu interesujących rozmów z dziećmi.
P.S. Przypomina mi się Pollyanna:)
Komentarze
hm, trudne pytanie:) Książka jest przede wszystkim graficzna, a nawiązanie do Pollyanny jest skojarzeniem:)
Ysabell,
;)