Wydane przez
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Przeczytałam książki Brysona w odwrotnej, niż należy, kolejności. Powinnam sięgnąć po "Zapiski z małej wyspy", a dopiero po ich lekturze sięgnąć po "Zapiski z wielkiego kraju". Tak byłoby chronologicznie właściwie, choć przyznam, że inne czytanie nie zaburza przyjemności czytania - w końcu bardziej chodzi tu o obserwacje czynione przez Autora niż o czas, w którym powstawały teksty.
"Zapiski z małej wyspy" powstały, gdy już Państwo Brysonowie postanowili wyjechać z Wielkiej Brytanii, by zamieszkać w Stanach. Wówczas Bill, mieszkający na Wyspach, dopiero od 20 lat, uznał, że musi wrócić do miejsc, które poznał jako pierwsze w Wielkiej Brytanii i odwiedzić te, których dotychczas mu się nie udało, a które zawsze odwiedzić miał ochotę.
Mamy zatem w "Zapiskach z małej wyspy" opowieści dziejące się w czasie rzeczywistej podróży Autora, ale też powroty do czasów minionych (szczególnie w sytuacjach, w których Bryson dziwi się zmianom jakie zaszły w komunikacji miejskiej). Główne wątki poprzeplatane są dygresjami, dykteryjkami, opiniami mającymi charakter obserwacji socjologicznych w stylu tak dla Brysona charakterystycznym.
Obraz Brytyjczyków wyłaniający się z "Zapisków..." niewątpliwie umacnia stereotypowe o nich mniemanie. Ale chyba nikomu to nie wadzi;)))
Podoba mi się jak Bill Bryson pisze. A Wam?
Komentarze
A czytałaś może uroczą "Krótką historię prawie wszystkiego"? Jakby co, to polecam, według mnie jest to najlepsza książka Brysona.
niestety nie pamiętam, jeśli chcesz mogę Ci go wysłać e-mailem.
Lirito,
ostatnia książka jest inna - więcej w niej żartu, mniej socjologi. Przez to pewnie lżejsza. "Krótką historię..." chcę przeczytać, bo jeszcze nie miałam okazji.
Pozdrawiam.
autor ma zaskakujące i drobiazgowe obserwacje, za które należą mu się wielkie brawa:)