Przejdź do głównej zawartości

Wojciech Chmielewski. Kawa u Doroty.

Wydane przez
Wydawnictwo Czytelnik

Nie mogłam, po prostu nie mogłam nie przeczytać książki Wojciecha Chmielewskiego, po tym jak zauroczył mnie on opowiadaniami zebranymi w tomie "Brzytwa".

Z ciekawością i łapczywością sięgnęłam po powieść - pierwszą w dorobku Autora - i popadłam w nastrój wykreowany słowami bardzo, bardzo mocno.

Narratorem głównym jest mężczyzna w wieku dojrzałym opowiadający o swoim dzieciństwie, marzeniach o byciu artystą malarzem, wędrujący w czasy młodości, chmurne, durne, czasy zmian ustrojowych i przyglądania się owym zmianom z nieufnością. Szczególną uwagę skupia na relacjach w rodzinie, z której pochodzi - na związek rodziców, na własne z rodzicami kontakty, na to, co w rodzinie kulało i czego zepsuciu nie dało się przeciwstawić. Wspomnienia prowadzą go do wsi, w której się wychował, a on daje się im prowadzić wierząc, że owa sielskość znamionuje jego raj. Nie mniej ważne są dla narratora opowieści o dziewczynach, kobietach, które fascynując go wciąż były w jakiś przedziwny sposób niedostępne, które obłaskawiał ołówkiem i szkicownikiem.

Drugim narratorem jest kobieta - sześćdziesięcioletnia sąsiadka malarza zauroczona artystycznymi umiejętnościami jego i jego żony, żyjąca gdzieś obok, ale jednocześnie bardzo blisko nich, zbliżającą się do nich poprzez swoje zainteresowanie ich pasjami.

Autor przedstawia nam na łamach powieści kilka wyraźnie zarysowanych, dopracowanych postaci. Osoby te, jakby wciąż żyjąc, są stałymi towarzyszami myśli bohatera i przez to nieco też wchodzą w życie czytelnika.  Przywołuje się pamięć o znajomych zaniedbanych milczeniem, o ludziach ważnych, których obecność poddała się pod naporem tempa życia. Dopiero teraz, czytając "Kawę u Doroty" uświadomiłam sobie z całą mocą jak wielu dobrych ludzi poznałam i poczułam żal do siebie za zapomnienie.

Wrażenie po lekturze powieści jest równie silne jak to, po lekturze opowiadań. Mam nadzieję, że tą książką Autor nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, bo chcę mieć szansę czytać to, co jeszcze Wojciech Chmielewski napisze.

Komentarze

Nie miałam przyjemności czytać "Brzytwy" ani "Kawy u Doroty". Zaciekwiłaś mnie na tyle, że poszukam tych pozycji swojej bibliotece, bo odnoszę wrażenie, że to będą interesujące lektury. Pozdrawiam!
Monika Badowska pisze…
A verbis ad verba,
i bardzo dobrze, że się zainteresowałaś, bo niby czemu tylko ja mam szukać z obłędem w oczach książek polecanych przez innych;)))
Anonimowy pisze…
nie nadążam Tobą ,nie znam Wojciecha Chmielewskiego :(
Monika Badowska pisze…
Niebieska,
ja też nie nadążam za wieloma...
słowoczytane pisze…
Nauczycielko, ja się podpisuję pod tym, co napisała Niebieska. Łapię się na tym, że kiedy wracam z księgarni z głową pełną tytułów, to najpierw sprawdzam, czy Ty już daną książkę czytałaś - i na ogół czytałaś :)
Anonimowy pisze…
hehe ja to samo robię co Skarletka :) która czyta znacznie więcej ode mnie
fajnie dziewczyny że mogę Was czytać

Pozdrawiam Was obydwie :)
Monika Badowska pisze…
Skarletko, Niebieska,
rozpłynęłam się w Waszych słowach z zadowolenia:)
Czytam wszystkie (ponad 100 blogów) jakie mam podlinkowane, zaglądam gdy tylko pojawia się coś nowego i lubię wiedzieć co się u kogo aktualnie czyta:)A nuż coś, co przegapiłam i do czego warto zajrzeć?:)
Dziękuję za Wasze dobre słowa i obecność w sfiksowanej książkowo blogosferze:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...