Dziś wcześnie rano odwiedziłam bibliotekę i podczas czekania na zamówione książki przeglądałam zawartość pudła z książkami "do wzięcia". Nic tam dla siebie nie znalazłam, ale trafiłam na coś, co uznałam za warte pokazania Wam. Zbiór poezji zachodnioeuropejskiej oznaczony był poniższym exlibrisem:
Dziś podczas porządkowania sali lekcyjnej przed wakacjami trafiłam na książkę towarzyszącą mi w latach dziecięcych, którą kiedyś zaniosłam do pracy i tam zostawiłam. Przyjrzałam się ze wzruszeniem pokolorowanym obrazkom, przeczytałam dzieciakom wiersze i zrobiłam kilka zdjęć:
Miłe są takie wędrówki w przeszłość, prawda? Macie jakieś książki, które znalezione po latach budzą szczególne wspomnienia?
Komentarze
u moich rodziców w piwnicy stoi karton z książkami z naszego - siostry i mojego - dzieciństwa:) Muszę się kiedyś do niego dobrać:)
Ja mam do dziś książeczkę z dzieciństwa autorstwa Elizabeth Shaw "Jak Bettina wracała ze szkoły" (Nasza Księgarnia rok 1978, przełożyła Helena Bechlerowa!!). Poklejona,bo okładki się rozłaziły. Pokolorowana kredkami, choć niektóre kreski nie stanowią żadnych rysunków. :) Podobno uwielbiałam tę książkę: duże rysunki i 2-3 linijki tekstu. Znałam ją na pamięć i w pewnych momentach zdarzało mi się płakać. Ech, cudowna opowieść.
o Tu http://archiwumallegro.pl/shaw_elizabeth_jak_bettina_wracala_ze_szkoly-977311311.html znalazłam małe zdjęcie. :))
ja uwielbiałam książeczki wydane w serii "Poczytaj mi mamo":)A z takich mocno poklejonych to miałam "Pokój na poddaszu", baśń o Królewnie Śnieżce i "Andruty" Brzechwy:)A kolorowałam tylko Tuwima - nie wiem czemu;)
Największym sentymentem darzę wierszyki Tuwima z kilkoma wydartymi przeze mnie kartkami - usiłowałam sama "czytać" nie mając jeszcze roku. Sama też dodałam kilka "ilustracji"...
Druga z książek to Baśnie Andersena - egzemplarz, który dostała moja mama i czytała jako dziecko, potem czytała baśnie mi, mimo, że ja już doskonale umiałam sama czytać.
Obbie książki (i jeszcze sporo innych) przytargałam ze sobą za wielką wodę.
Pozdrawiam,
Motylek
miło, że się odezwałaś ponowie:)Ja pamiętam wydanie wielotomowe Andersena, które miała ciocia. Za każdą wizytą u niem zaczytywałam się w baśniach i traciłam świat z oczu:)
A verbis ad verba,
z bajek na winylach pamiętam tylko Robinsona i Piętaszka. Do dziś umiem zaśpiewać piosenkę towarzyszącą bajce;)
zapraszam na moj blog ksiazkowy
http://polsko-finskie-zycie.bloog.pl/
lotta
Co do takich wzruszeń - chyba jeszcze jestem za młody ;)
Lektury dzieciństwa to cudowny wehikuł czasu :))
Moja mama miała, a teraz ja mam, wydanie Baśni Andersena jednotomowe z ilustracjami Jana Marcina Szancera. Ale mam też wydanie trzytomowe - dostałam je na urodziny, i mam je z resztą tutaj też.
Motylek
miło mi, że lubisz i że odwiedzasz:)
Grzesiek,
;)
Maioofka,
oj ja też byłam dzieckiem uwielbiającym recytować wiersze przed szeroka publicznością. Ale później poszłam do szkoły;)
Motylku,
:)
Co do książek, mam takich mnóstwo, wracam do nich, czytam i piszę o nich.
Bajka o Królu Cukrowym, Fortele Jonatana Koota, Szkatułka z malachitu, Moja babcia czarownica...
można się u Ciebie zaczytać:)))