Od kilku dni w nocy zaszczyca nas Gusia. Oprócz tego, że w dzień terroryzuje mnie polegując na moich kolanach (nawet gdy jem obiad burczy, że pochylam się nad stolikiem i nie ma dla niej miejsca na kolanach), postanowiła z nami spać. Czyn ten jest o tyle niezwykły, że Gusia takiego wyboru dokonuje jakby falowo - trochę z nami śpi, później przez kilkanaście tygodnie nie, by wrócić za czas jakiś do wspólnego łózka. Gusiowe spanie jest fascynujące. O ile Sisi, która niegdyś układała się wygodnie na kołdrze, nie znosi konkurencji i zrezygnowała z wspólnego spania na rzecz Nusi, tak Gusi nie przeszkadza nic. Kocórka przypomina nieco plasterek - ułoży się nie bacząc na wygodę naszą, czy obecność Nusi i śpi wtulona mocno. Czasami jest tak, że przytulą się do siebie z Nusią pupami i aż spać wtedy nie można, tylko trzeba patrzeć.
Sisi odprawia za to swoisty rytuał. Gdy Z. się kładzie, przychodzi, ugniata kocyk (szykuje mu chyba posłanie) i spełniwszy obowiązek wielkim susem ucieka z naszych rąk, żebyśmy jej przypadkiem nie chcieli zmusić do wspólnego spania, bo ona ma teraz czas aktywności.
Ostatnio koty zwariowały na punkcie pudełek. Ale szerzej o tym - następnym razem:)
Komentarze