Wydane przez
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Im bliżej do wakacji, tym silniejszą odczuwam potrzebę czytania powieści podróżniczych. Pewnie nie tylko ja mam takie ciągoty, bo książek opisujących podróże pojawiło się ostatnio mnóstwo.
"Szlakiem Gringo" jest relacją z wędrówki po Ameryce Południowej. Przyznam, że początek nieco mnie zaniepokoił, ale dalsza lektura odsunęła niepokój i sprawiła przyjemność.
Melissa, Mark i Mark wyruszyli we wspólna podróż mając różnorodne wobec tej podroży oczekiwania. I to, choć pozornie wydawać by się mogło czynnikiem uatrakcyjniającym podróżowanie, mnie wydaje się elementem utrudniającym. Miałam zresztą wrażenie, że podobnie sądzi narrator tej opowieści. Kiedy Mark i Melissa pragnąc doświadczyć natury docierali w miejsca mało uczęszczane, prawdziwe i oszałamiające potęgą istnienia w czasie i przestrzeni, Mark drugi, zwąc siebie "zwierzęciem zabawowym", reagował nerwowo na opuszczanie miast, na brak substancji odurzających, a propozycja noclegu na górskim odludziu wybijała go z poczucia bezpieczeństwa i swojskości.
Oprócz dość obiektywnego spojrzenia na odwiedzane miasta i bezdroża, spojrzenia wędrowca, a nie turysty, w książce znajdziemy fascynujące informacje dotyczące społeczno-historycznego tła obyczajów i funkcjonowania mieszkańców Ameryki Południowej. Te wstawki, podkreślone inna czcionką, dają asumpt do tego, by chcieć pogłębić wiedzę, by nie zatrzymać się tylko na tym, o czym pisze Autor.
"Szlakiem Gringo" kończy się w sposób udowadniający czytelnikom dwie rzeczy: zwycięstwo Natury nad człowiekiem i zwycięstwo rzeczywistości nad literaturą.
P.S. Znalazłam przepiękny album.
Komentarze
Pozdrawiam serdecznie!
:)