Wydane przez
Wydawnictwo Replika
Wędrówka Australijczyka greckiego pochodzenia przez Europę i jego mierzenie się z legendą Europy przekazywaną mu przez przodków pobudzało wyobraźnię i stąd moje czytanie Tsiolkasa.
Autor zestawił dwa plany czasowe - II wojnę światową w Grecji i współczesność w krajach europejskich, które odwiedza bohater. Pewne małżeństwo, przeklętej pięknością Greczynki i zamożnego bękarta Albanki, decyduje się w zamian za cenną biżuterię ukrywać przez Niemcami w piwnicy pod cerkwią młodego Żyda. Jego obecność powoduje w rodzinie niepokój, a jego śmierć zsyła na wieś klątwę.
Isaac, fotografik, syn z rodu przeklętego, szuka w Grecji śladów swojej rodziny. Podążając przez kolejne, europejskie, kraje szuka serca Europy, jej pulsu, bada jej kondycję, rozmawia, obserwuje, uwiecznia na fotografiach i oddaje się rozpuście.
Zaczęłam odnosić wrażenie, iż wydźwięk powieści coraz bardziej zbliża się do twierdzenia, że to Europa - miast być nieskalaną, wzniosłą, uroczystą i silną moralnie - stała się rozwiązła, lekceważąca, krwiożercza i ksenofobiczna. Gdy dotarłam w lekturze do rozdziału o Pradze uświadomiłam sobie, że gdy dwoje ludzi spaceruje główną ulicą miasta widzi różne oblicza tejże ulicy. Ja jestem z tych, których zachwyca klomb, odrestaurowane kamienice, cieszą mijani barwni ludzie. Bohater z tych, którzy w klombie zauważą zużyte prezerwatywy, w bramach kamienic narkomanów, a spośród mijanych ludzi wyłuskają niemalże natychmiast kochanka na jeden wieczór. Przyznacie - diametralnie inne patrzenie na świat.
Isaac podczas podróży odwiedził przyjaciela mieszkającego w Cambridge. U niego w domu, dzielonym z Verą i Zivanem, imigrantami z Jugosławii, odbył bardzo ciekawą rozmowę na temat antysemityzmu, terroryzmu, wydarzeń na Bałkanach i tego, czego poszukiwał, czyli Europy; jest to moim zdaniem jeden z lepszych momentów powieści.
Bardzo trudno było mi przebrnąć przez wszelkie obsceniczne opisy zmagań seksualnych, sensacji żołądkowych i zdrowotnych bohatera. Chwilami złościłam się na takie prowadzenie fabuły - z łóżek i ramion kolejnych przygodnych kochanków, z przyjęć podkolorowywanych kokainą, trudno dostrzec cokolwiek prawdziwie. Im bardziej Issac angażował się w, nazwijmy to, "przygody" tym mniej wiarygodna stawała się dla mnie jego ocena Europy. To trochę tak, jakby ktoś chciał poznać Europę mając w uszach słuchawki tylko z swoją muzyką, jadł tylko swoje konserwy, nie smakując, nie słuchając tego czym pulsują ulice europejskich miast.
Podsumowując - nieco się rozczarowałam, ale nie na tyle, by nie spróbować poznać kolejnej książki Christosa Tsiolkasa. Tym bardziej, że gdy - tuż przed pisaniem recenzji - przeczytałam wywiad z Autorem, doszłam do wniosku, że założenie pisarskie miał Tsiolkas świetne:)
P.S. Strona poświęcona książce, z wywiadami, itp.
Komentarze