Wydane przez
Wydawnictwo Smak Słowa
Bywa tak, że z ostrożnością podchodzę do książek pisanych przez autorów spoza europejskiego kręgu kulturowego. Im bardziej egzotyczny kraj pochodzenia Autora, tym większe moje obawy, że różnice w postrzeganiu świata nie pozwolą mi należycie cieszyć się lekturą. W tym jednak przypadku moje obawy pierzchły już na początku książki. Dlaczego?
W pewnej sudańskiej wiosce mieszka Zajn. Jedynak, wychowywany tylko przez matkę, młody mężczyzna o życzliwym do świata nastawieniu, ot nasz Głupi Jasiu. Gdy po raz pierwszy uderzyła go strzała miłości krzyczał każdemu kto chciał i kto nie chciał słuchać o swojej pięknej ukochanej, pracował dla jej ojca, by później przekonać się, że nie został potraktowany poważnie i jego ukochaną wydano za innego. Niezrażony Zajn zakochiwał się ponownie, ponownie, ponownie, a za każdym razem okazywało się, że jego nawoływania o miłości sprawdzały na dziewczynę oczy mężczyzn z całej wsi i okolic i dzięki temu znajdowała ona dobrego męża. Ale i na Zajna przyszła pora ożenku...
Zwyczajna, zdawać by się mogło, opowieść zasnuta mgiełką niezwykłości przypomina bajkę. Ten, który jest obiektem żartów ma mądrego, szanowanego powszechnie przyjaciela, a dobre serce Zajna Bóg wynagradza przepiękną i rozsądną żoną. Społeczność wioski - choć bawić będzie się na weselu jakiego nikt jeszcze nie widział - jest poruszona planami ślubnymi młodego mężczyzny, a owo poruszenie powstaje z różnych pobudek.
Ech, nie chcę zdradzać Wam zbyt wiele, a mogłabym pisać i pisać... Odsyłam do książki:)
P.S. Aż chce się przeczytać na końcu powieści frazę: "I ja tam byłem, miód i wino piłem";)
Komentarze
ja też chętnie, ale zawsze z obawą:) W tym wypadku po wielokroć nieuzasadnioną;)
a "Sezon migracji na północ" czytałaś?