Wydane przez
Wydawnictwo WAM
Fossier snuje swoją opowieść przez prawie 400 stron i nie robi ani jednego przypisku, nie podaje też bibliografii. Tak postanowił i dodaje, że ci, od których coś wziął do swojej książki, sami się rozpoznają :-) Swoje najważniejsze założenie autor wykłada w "Przedmowie":
"Człowiek, o którym będę mówił, nie jest rycerzem, mnichem, biskupem, kimś 'wielkim" ani tym bardziej mieszczaninem, kupcem, panem czy kimś wykształconym. To człowiek, którego zajmuje deszcz, wilk i wino, kufer, płód czy ogień, siekiera, sąsiad, kazanie, zbawienie, wszystko to, o czym napomyka się przy okazji bądź kwituje niedopowiedzeniem, widziane przez deformujący pryzmat instytucji politycznych, hierarchii społecznej, prawa czy zasad wiary. Nie znajdzie się więc tutaj expose ekonomicznego, przeglądu technik, walki klas; jest tylko biedny człowiek i jego codzienność."
Napisać o zwykłych ludziach średniowiecza to nie jest łatwe zadanie, bo brak źródeł pisanych na temat tego, jak wyglądała ta najpowszedniejsza codzienność najzwyklejszych ludzi, ale Frossier wywiązuje się ze swojego zadania wspaniale. Pisze zajmującą opowieść o ludziach, o ich etapach życia, o ich stosunku do zwierząt, o tym, jak ludzie się żywili, jak ubierali, jak się bawili i czego się bali. Pisze o jasnych i ciemnych stronach średniowiecza, które jest epoką bardzo długą, niejednorodną, o czym często się zapomina, a przy okazji obala kilka mitów, które, wydawałoby się, nigdy nie mogły zostać obalone.
Fossier robi mnóstwo obserwacji, które odnosi do dzisiejszych kontekstów - pisze na przykład:
"Do momentu, gdy kończy się infantia i rozpoczyna pueritia, dziecko zajmuje szczególne miejsce w społeczeństwie. Nie jest, jak sądziło wielu w XIX wieku, po prostu zminiaturyzowaną kalką dorosłego. Ani tym bardziej bytem o w pełni wykształconej oryginalności, do czego usiłują nas przekonać 'myśliciele' z naszych czasów."
Albo:
"Dziecko natomiast ma życiową potrzebę czuć opiekę dwóch płci, co jest naturalne i czemu tak usilnie stara się dziś zaprzeczyć."
Opowieść Fossiera mówi nam o tym, że ludzie średniowiecza są tacy sami, jak my. Oto kapitalny fragment z "Konkluzji":
"Uważne przeczytanie jakiegokolwiek dziennika stawia przed oczyma to, co jest najistotniejsze - tak jak w tamtych odległych czasach, o których mówię, życie to nie zawirowania na giełdzie, scena polityczna czy zmieniający się sposób uczesania; w gruncie rzeczy w prasie mówi się po prostu o kłopotach z pracą, pieniędzmi, kwestiach związanych z jedzeniem i domem, grą, przemocą i miłością, a także pociesza się tych, którzy tego potrzebują. Gadatliwi ignoranci, którzy królują w naszych mediach, mogą od czasu do czasu określić jakąś decyzję czy wydarzenie jako 'średniowieczne', nie spostrzegając, że wciąż żyją 'w średniowieczu'."
Kiedy czytałam tę książkę co chwila wyobrażałam sobie, jakby to było, gdyby przyszło mi żyć w średniowieczu - w tej epoce bez przemysłu, bez dzisiejszych wygód. Weźmy noc, o której Fossier pisze cudownie: "Ale najpierw należy przebyć noc. Tę część doby, gdy praca jest zabroniona, a ludzie i zwierzęta są prawie całkiem pozbawieni oświetlenia, zdani na pastwę ciemności, tego, co nieznane i niebezpieczne. Rzadko malowana, lecz często opisywana, noc jest nieuniknionym momentem, kiedy życie wymyka się spod kontroli". Jak to by było - żyć wtedy? I czy dzisiaj jest łatwiej? A ludzie - czy ludzie dzisiaj są szczęśliwsi niż byli tamci, przed wiekami? Różne rzeczy przychodziły mi do głowy, kiedy czytałam "Ludzi średniowiecza" i, jakkolwiek nie wiem, jak to wytłumaczyć bardziej szczegółowo - polubiłam bohaterów opowieści Fossiera.
Komentarze
Jako historyk muszę stwierdzić, że były jednak pewne bonusy :)
Wskazówka dla żon z "Menagier de Paris":
"A troszcząc się należycie o osobę męża, winnyście dbać o to, by zawsze miał czystą bieliznę, bo do was to należy , nie do mężczyzn, którzy pilnują spraw poza domem, a ich rozliczne zajęcia każą im jeździć tu i tam w deszcz, zawieruchę i śnieg, i grad, to wyschniętym a spoconym, to znów drżącym, źle odżywionym, niezadbanym, zziębniętym i niewyspanym. A wszystkie te niewygody pozwala mężowi znieść nadzieja, iż po powrocie żona zatroszczy się o niego, dostarczy mu wygód, radości i przyjemności lub zadba, by mu zostały zapewnione: by mógł ogrzać się przy płonącym ogniu, miał umyte nogi, czyste pończochy i pantofle, dobrą strawę i napoje: by usłużono mu we wszystkim a wszystko zapewniono, ułożono spać w białej pościeli i białym nocnym czepku, nakryto ciepłym futrem zaspokajając też inne potrzeby, dostarczając uciech, rozkoszy, miłości i innych sekretów o których zamilczę."