Wydane przez
Wydawnictwo Impuls
O ile Rainer Patzlaff w swojej książce przedstawiał fizjologiczne skutki oglądania przez dzieci telewizji, tak Christian Rittelmeyer porusza tematykę szczerszą próbując nakreślić zależność między rozwojem dzieci, myśleniem o tymże rozwoju, a technicyzacją życia codziennego, w tym także edukacji.
Przerażające jest to, w jaki sposób (pod względem intensywności i zasięgu) producenci zabawek "uczących", multimedialnych, próbują lekceważąc doniesienia psychologów i pedagogów, wmówić rodzicom, że coś, co wydaje dźwięki, mruga i świeci jest dla rozwoju dziecka lepsze niż zabawka, której nie możemy nazwać interaktywną, ale która pozwala dziecku rozwijać wyobraźnię, fantazję.
Autor krytykuje idee wczesnej edukacji dzieci kosztem czasu zabaw, doświadczania świata w tempie dziecku właściwym. Obnaża kulisy pomysłów kolejnych ministrów edukacji, którzy chcą nakłonić rodziców, by swoje dzieci już w wieku pięciu lat zmusić do zgłębiania tajników nauk wszelkich w szkolnych ławkach.
Propagujący okablowanie internetem i skomputeryzowanie także nie znajdą u Rittelmeyera poparcia. Autor omawia dokładnie jakie szkody czynią w umysłowości dzieci komunikaty przekazywane przede wszystkim wizualnie.
Równie trafnie Autor podsumowuje współczesne szkolnictwo, które, jego zdaniem, w dużej mierze opiera się na standardach, wymierności, efektywności, testach i technologiach przeradzając się z edukacji w instrukcję.
Christian Rittelmeyer napisał doskonałą książkę, której lektura może co wrażliwszych rodziców/nauczycieli przerazić. Ale chyba lepiej się przerazić niż nie wiedzieć? Kultura szybkostrzelna to to w czym żyjemy - pora się zorientować jakie mogą być jej skutki.
P.S. Czy krowa w podręczniku Waszych dzieci (o ile w ogóle się tam znajduje) hasa szczęśliwa po łące, czy przedstawiona jest jako producent mleka?
Komentarze
Pozdrawiam:)
to z pewnością książka, która budzi kontrowersje i do której trzeba zajrzeć:)
O co chodzi z tą krowa?:)
Autor stawia tezę, że zwierzęta są współcześnie przedstawiane technicznie, czyli nie krowa hasająca po łące, a podłączona do dojarki, tak by ukazać utylitarną wartość krowy.