Wydane przez
Wydawnictwo EMG
Wydawnictwo EMG
Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej podręczniki do danej klasy były co roku te same. Co więcej – jeśli ktoś nie upierał się, że musi je mieć pachnące nowością, mógł pożyczyć książki ze szkoły we wrześniu i oddać je w czerwcu. Trzeba było się jednak wówczas liczyć z tym, że teksty w podręczniku będą skomentowane mądrością starszych roczników, a postacie na fotografiach albo będą głosiły jakieś dość nieoczekiwane jak na siebie hasła albo przynajmniej zostaną ozdobione w sposób nie pozostawiający wątpliwości, że ów ozdabiacz miał wysoce rozwinięte poczucie humoru.
Skąd ten przydługi wstęp? Otóż stąd, że książka trojga pisarzy przypomina mi owe podręczniki, a już na pewno przypomina mi owe podkolorowane fotografie.
Znamienici Autorzy wrzucili na karty powieści wszelkie stereotypowie poglądy na temat tego, co detektyw powinien, jak powinien zachowywać się policjant, czym zajmować winni się źli ludzie i jak toczyć ma się śledztwo, by zaspokoić gusty czytelników nawykłych do grozy wylewającej się z kart powieści kryminalnych. Owym stereotypom Świetlicki, Grzegorzewska i Grin, ochoczo i jak podejrzewam z satysfakcją, dorysowali a to wąsy, a to aureolkę, a to komentarz godny kibiców piłkarskich. Kpiąc ze współczesnych bożyszczy mainstreamu literackiego, portretują dokładnie szlak krakowskich knajp dla krakowiaków, urządzają sobie żarty z wirtualnego świata, mód pochłaniających młodych ludzi i dziwactw ludzkich.
Autorzy pojawiają się w swej powieści, puszczają ku czytelnikowi oko i – to było uczucie dominujące podczas lektury – doskonale się bawią pisząc „Orchideę”. Aż kusi, by usiąść z nimi w barze;)
Komentarze
pisałam kiedyś o kryminałach autorstwa Grzegorzewskiej:)
pozdrawiam serdecznie :)
w tych ponowoczesnych też?;)