Przejdź do głównej zawartości

Marcin Świetlicki, Gaja Grzegorzewska, Irek Grin. Orchidea.

Wydane przez
Wydawnictwo EMG

Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej podręczniki do danej klasy były co roku te same. Co więcej – jeśli ktoś nie upierał się, że musi je mieć pachnące nowością, mógł pożyczyć książki ze szkoły we wrześniu i oddać je w czerwcu. Trzeba było się jednak wówczas liczyć z tym, że teksty w podręczniku będą skomentowane mądrością starszych roczników, a postacie na fotografiach albo będą głosiły jakieś dość nieoczekiwane jak na siebie hasła albo przynajmniej zostaną ozdobione w sposób nie pozostawiający wątpliwości, że ów ozdabiacz miał wysoce rozwinięte poczucie humoru.

Skąd ten przydługi wstęp? Otóż stąd, że książka trojga pisarzy przypomina mi owe podręczniki, a już na pewno przypomina mi owe podkolorowane fotografie.

Znamienici Autorzy wrzucili na karty powieści wszelkie stereotypowie poglądy na temat tego, co detektyw powinien, jak powinien zachowywać się policjant, czym zajmować winni się źli ludzie i jak toczyć ma się śledztwo, by zaspokoić gusty czytelników nawykłych do grozy wylewającej się z kart powieści kryminalnych. Owym stereotypom Świetlicki, Grzegorzewska i Grin, ochoczo i jak podejrzewam z satysfakcją, dorysowali a to wąsy, a to aureolkę, a to komentarz godny kibiców piłkarskich. Kpiąc ze współczesnych bożyszczy mainstreamu literackiego, portretują dokładnie szlak krakowskich knajp dla krakowiaków, urządzają sobie żarty z wirtualnego świata, mód pochłaniających młodych ludzi i dziwactw ludzkich.

Autorzy pojawiają się w swej powieści, puszczają ku czytelnikowi oko i – to było uczucie dominujące podczas lektury – doskonale się bawią pisząc „Orchideę”. Aż kusi, by usiąść z nimi w barze;)

Komentarze

Agnes pisze…
Dzięki za trop, myślę, że warto poszukać. Autorów nie znam prawie w ogóle, jest szansa poznać troje naraz :)
Monika Badowska pisze…
Agnes,
pisałam kiedyś o kryminałach autorstwa Grzegorzewskiej:)
Agnes pisze…
Poszukam więc, co pisałaś, no, może nie teraz, bo późno i zaraz czas spać, ale w wolnej chwili.
Agnes pisze…
Poszukam więc, co pisałaś, no, może nie teraz, bo późno i zaraz czas spać, ale w wolnej chwili.
Anhelli pisze…
Nie cierpię kryminałów, bo zawsze ledwo zacznę czytać a już wiem, jak się skończą ;]

pozdrawiam serdecznie :)
Monika Badowska pisze…
Anhelli,
w tych ponowoczesnych też?;)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...