Ostatni tydzień października obfitował w czarne koty. Zanim trafiło do nas Kociątko, zamieszkała z nami Kavka. Zanim trafiła do nas błąkała się ze dwa tygodnie wkoło domu, dokarmiana przez różnych ludzi. Zadbana, błyszcząca, ufna... Wynik śledztwa międzysąsiedzkiego świadczył na niekorzyść ludzi - właściciele Kavki wyprowadzili się zostawiając ją pod domem.
Odrobaczona, odpchlona i od... co tam jeszcze trzeba było, zamieszkała u nas zajmując zazwyczaj przestrzeń pod stolikiem, a koło kaloryfera. Gdy szła do miski, a któraś z Ko-córek stała jej na drodze warcząc, wracała po nas i prosiła, abyśmy ją przeprowadzili bezpiecznie ku jedzeniu. Korzystała wzorowo z kuwety. Kilka dni spędziła nie wchodząc do sypialni, ale w końcu i tam zajrzała. Cichutka, spokojna, uwielbiająca głaszczące dłonie człowieka.
Znaleźliśmy dwa domy chętne do tego, by przygarnąć Kavkę. Jeden - w mieście, w którym mieszkamy, u pana, który już kota miał i który po zobaczeniu zdjęć Kavki chciał, abyśmy natychmiast ją przywieźli. Drugi - na wsi, ale chęć przygarnięcia kotka wykazywała uczennica, więc najpierw musiałabym jechać do jej rodziców.
Wybór padł na mieszkanie w mieście. Niewielkie, bardzo zadbane mieszkanie. Ciepły kaflowy piec. Pan, który, gdy przyszliśmy z kotem nie mógł się skupić na rozmowie z nami, gdyż co i rusz nurkował pod fotel, by pogłaskać Kavkę. Zanim wyszliśmy Kavka ułożyła się na wersalce i polizała głaszczącego ją pana po ręce. Na kota czekało jedzenie, kuweta, koc i stołeczek tuż obok ciepłego pieca.
Mam nadzieję, że oddaliśmy Kavkę w dobre ręce.
P.S. Ostatnią noc Kavka spędziła śpiąc niedaleko Nusi. To była jedyna taka noc:
Komentarze
Mogłabym teraz funkcjonować sobie z trójką futer. Oddać odkarmione maluchy i mieć święty spokój ;) Ale pytały o nie tylko domy wychodzące, położone przy drodze. Kanał. Poza tym fraczki strzasznie są ze sobą zżyte - jak mogłabym je rozdzielić?
Nie nadaję się na DT :)
Gratuluję udanych adopcji! Pędzę doobejrzeć pokaz drapaka :)
Nusia - jak wiesz - też miała być Tymczasem;) Oddawać koty strasznie trudno - bez względu na to, czy małe, czy duże. Ale powtarzam sobie, że zawsze będziemy mogli wziąć kolejnego tymczasa, by kolejnemy znaleźć dom i dławi mnie w gardle, bo kotek własnie oddawany już zdążył wyrobić sobie zwyczaje w naszym domu...