Przejdź do głównej zawartości

Izabela Sowa. Cierpkość wiśni.Smak świeżych malin. Zielone jabłuszko.

Wydane przez

Wydawnictwo Prószyński

Bohaterką "Cierpkości wiśni" jest dziewczyna, którą rodzice skrzywdzili imieniem Wisława (marząc o wspaniałam karierze literackiej córki). Wiśnia studiuje, nie spełnia pokładanych przez nią przez ojca nadziei, wprowadza się na stancję do koleżanek i sprawdza jak to jest być samowystarczalną, dorosłą i odwiedzialną. 

"W szkole mam dwadzieścia pięć godzin tygodniowo. Do tego raz w tygodniu niemiecki, w niedzielę basen i lekcje tenisa. W czwartki warsztaty plastyczne. Teraz ten hiszpański i angielski. Mama mówi, że w moim wieku człowiek szybko wchłania wiedzę i trzeba to wykorzystać. (...) Najgorsze - westchnął Miłosz - że już zawsze będziemy tak tyrać. Odpoczniemy dopiero na emeryturze. Jeny, jak ja marzę, żeby być stary jak mój dziadek. Mieszkać e lesie, mieć siedemdziesiąt lat i wszystko głęboko w dupie."

"Połowa moich pacjentów żyje w weicznej prowizorce. Wynajmuje, pomieszkuje na waleta, zasiedła na dziko, śpi w przytuliskach i podobnych placówkach (...) Właściwie, jak się dobrze zastanowić, rzadko kto jest naprawdę na swoim. A jeśli nawet, nie trwa to zbyt długo. Bo zaraz dopada człowieka zawał, dom starców, chciwe wnuki albo urząd skarbowy. I wracamy do punktu wyjścia. Dziwi mnie tylko, dlaczego niektórzy tracą tyle energii, żeby zdobyć na włąsność betonowe pudełko".

*   *   *

W "Smaku świeżych malin" poznajemy dziewczynę o imieniu Malina. Jej Mama opuszczona przez męża w przededniu przyjęcia komunijnego córki pociesza się towarzystwem różnych mężczyzn walczac o swoje szczęście, Malinę zostawia narzeczony tuż po tym, gdy marnotrawny ojciec Maliny wraca obiecując złote góry, które istnieja tylko w jego wybraźni, a jedynymi osobami na jaką dziewczyna może liczyć jest Babcia i przyjaciółka Ewa. Wsparcia Malina szuka również w pomocy specjalistów - trafia do gabinetu dr Gąbki, dzięki któremu kończy pracę magisterską, broni ją na piątkę i porządkuje swoje życie; do pewnego zadawalającego ją stopnia.

Autorka wyławia z rzeczywistości otaczającej jej bohaterkę absurdy, ironię zdarzeń. Wstawia Malinę w sytuacje, w których znajduje/znajdowało/ma szanse się znaleźć wielu z czytelników - poszukiwanie pracy, dzielone z koleżankami mieszkanie, brak wsparcia w rodzinie, czy porażająco olbrzymie kompleksy.

"- Przedwczoraj... wspominała pani o jednym psychologu, który pisze na ten temat.

- Vonnegut? - spytałam dla pewności.

- Właśnie - ucieszyła się. (...)

- Wiecie co mnie dobiło? Że ta mała naprawdę jest prymuską.

- Oni chyba nic nie czytają.

- Czytają - sprostował Leszek - streszczenia lektur, pamiętniki Leonarda DiCaprio oraz dziesiątki poradników o tym, jak zarobić 100 minionów, wykorzystać energię kosmosu, przyciągać masowo męzczyzn lub kobiety."

*   *   *

Z "Zielonego jabłuszka" wynika, że książki powinnam czytać w odwrotnej kolejności. Bolek, który w książce dopiero co przeczytanej jest uczniem i planuje studia na historii sztuki, w "Cierpkości wiśni" jest już lekarzem ratującym zagrypioną gromadę studentów. "Zielone jabłuszko" opowiada o Polsce zanurzonej w latach osiemdziesiątych, w czasie ukradkowych emigracji, zakupów w Peweksie, kolejek, nimbie opozycjonistów.

"Jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie - zaczął donośnym głosem - kraj, w którym szczytem rozrzutności jest podłożyć komuś świnię, a jedyne wiarygodne informacje podawane przez media, to data. Kraj, gdzie kobiety nie musza już rodzić dzieci, bo powstał Komitet Odrodzenia, a w sklepach nie ma ryb, żeby odwrócić uwagę od braki mięsa. Kraj, gdzie liczba mnoga od wyrazu 'człowiek' to 'kolejka' i gdzie nie można sięgnąć dnia tylko dlatego, że już dawno ktoś je ukradł i sprzedał na części. To kraj, gdzie ludzi traktuje się jak bezmyślne bydło, któremu można wcisnąć każdą blagę i najgorszą paszę. Któremu można wmówić, że białe jest czarne, a kryzys oznacza sukces."

Komentarze

chiara76 pisze…
swego czasu uśmiałam się nieźle nad tymi książkami. Podobały mi się . Nie znam tylko "Zielonego jabłuszka".
Monika Badowska pisze…
Chiaro,
owszem są śmiesznawa, ale też szalenie trafne w niektórych obserwacjach. Przygotowuję się do spotkania z pisarką:)))
chiara76 pisze…
o, to fajnie;) zazdraszczam. Tak, obserwacje trafne, ale mi właśnie podpasowało, że mogłam się szczerze pośmiać.
Monika Badowska pisze…
Spotkanie jest w czwartek - postaram się napisać coś "po":)
Sesolello pisze…
Uwielbiam "Zielone Jabłuszko" bo książka jest tak osadzona w realiach Stalowej Woli, że od razu ją pokochałam :) Mój narzeczony mieszkał na osiedlu Pławo właśnie i tak też jego dzieciństwo mogło wyglądać. A Izabelę lubię za całokształt:) Mocno jest też zakorzenione jej pisanie z Krakowem, a to już nasze studenckie czasy, więc "she had me at hallo".
Monika Badowska pisze…
Sesolello,
im więcej znajduję w komentarzach dowodów sympatii do Izabeli Sowy, tym bardziej cieszę się na spotkanie:)
Anhelli pisze…
Witam :)

Choć nie przepadam za taką tematyką książek, a z polskich pisarek, cenię sobie głównie Olgę Tokarczuk, opis, który tu zamieszczasz pozwolę sobie zachować w myślach przy następnych odwiedzinach biblioteki. Widzę również, że lista wydawnictw na twojej liście jest spora, być może i tam kiedyś zajrzę...
Dziękuję za odwiedziny i ze swej strony zapewniam, że również wciągnę cię na swoją listę stron :)
Po prawdzie, dużo dla mnie znaczą pomysły beletrystyczne innych internautów, gdyż pamięć moja do tytułów nie jest wielka a skromny budżet, nie zawsze pozwala na odwiedziny w "renomowanych" księgarniach :)

pozdrawiam serdecznie :)
p.uella pisze…
"Smak świeżych malin" i "Cierpkość wiśni" czytałam. Lubię ten ciepły klimat książek Sowy.
Monika Badowska pisze…
Anhelli,
witam serdecznie:)

P.uella,
powtórzę to co pisałam powyżej - coraz bardziej cieszy mnie możliwość spotkania z Panią Sową:)
odcien-purpury pisze…
Jakiś czas temu upatrzyłam "Zielone jabłuszko", ale kierowana wątpliwościami i ziejącą dziura w portfelu w ostateczności nie zakupiłam tej pozycji. Zresztą cały czas sobie mówię, żeby nie szaleć bo stosik do czytania leży, a ja ciągle znoszę do domu nowe pozycje :)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...