Nusia objawia miłość do książek:)
Sisi poluje na ptaki. I skacze z regału na drapak - od krawędzi do krawędzi 138 cm:)
Kavka wróciła. Pan, któremu przestała odpowiadać wypuścił ją na podwórko. Tylko dzięki życzliwej kotom sąsiadce tego pana nie błąkała się i miała szanse na ponowne zamieszkanie z nami.
Drapak wciąż cieszy się powodzeniem.
Komentarze
brzydkie slowa mi sie cisna pod palce....
ważne, że Kavka jest u nas. Szukamy domu - ale już takiego 100%.
Przykro m iz powodu Kavki, ale cieszę się, że w tym przypadku na jednego ... cosia przypadł jeden człowiek, któremu się chciało zainteresować sprawą.
Kciuki za Dom z prawdziwego zdarzenia dla tymczaska!
:)
Iza,
nie przykra...
my też się umówiliśmy, że jeśli pan będzie chciał oddać Kavkę to zadzwoni:/ NIestety pan jakby nie zrozumiał tej części rozmowy...
Oczywiście, że jest groźnie - prychają na siebie. Kavka biega za nimi chcąc się bawić, ale one myślą, że to atak, przyginają uszy i szykują się do walki;) Ale nie walczą. I coraz bliżej siebie są zanim zaczną warczeć:)
Anonimowy,
rozumiem. My się też zdenerwowaliśmy, choć poczucie ulgi, że Kavka wraca zamiast snuć się po obcych podwórkach w deszczu, zagłuszyło na jakiś czas owo zdenerwowanie.
@ll,
rozumiem, że najsilniej przykuwa Waszą uwagę Kavka, ale czemu nikt nie docenia Sisuleńki?;)
Kavka urocza, a z gościa kawał sukinsyna :/. całe szczęście, że ktoś się nią zainteresował i wróciła bezpiecznie
A ja chciałam się pochwalić, że dzięki czytaniu Twojego bloga jakiś miesiąc temu pomogłam ocalić kocięta :]
Było to tak, że mama mi opowiedziała, jak to taka półdzika kocica, która czasami żywi się u mojej babci, ale mieszka u niej na strychu, przyniosła do babci najpierw 2 kocięta, z których jedno niestety odeszło, a po kilku dniach znowu 2, które urodziła na strychu. I mama stwierdziła, że kocięta jakieś niewyraźne i musiała im oczka przemywać, bo miały zaropiałe. - tu przypomniało mi się co czytałam u Ciebie i wysłałam mamę z maluchami do weterynarza.
Oczywiście okazało się, że maluchy miały koci katar, na szczęście przez szybką akcję dostały dawkę antybiotyków i się wyleczyły.
Także możesz się cieszyć, że dzięki Tobie żyją kolejne jaworznickie kociątka, i mają się świetnie przy babcinym piecu i na kuchennej leżance :D
Madziaro,
tego nie wiadomo;) Ale skoczności nie odbiera:)
Życzę powodzenia w odchowywaniu Kociąt:) Brawa dla Ciebie, Mamy i Babci:)