Sisuleńka po obowiązkowej wizycie nocnej w naszym łóżku, zasiadła obok opartej o ścianę składanej szuszarki na pranie i zaczęła na drutach tejże suszarki wygrywać melodie. Co jakiś czas. I tak z przerwami do siódmej, kiedy już zdążyłam się ucieszyć, że ów dźwięk to nie dźwięk budzika, bo wstawać na budzik w sobotę nie trzeba.
Znużona działalnością artystyczną Sisi ułożyła się w czerwonym, okrągłym pudełku wyścielonym czerwonym śpiworkiem niemowlęcym i zapadła w zasłużony sen.
Komentarze