Z. zakupił serca drobiowe, mieloną wołowinę, wątróbki i zamelinował się z tym w kuchni, by przygotować Kociastym posiłek. Do mięsa dodał żółtko, pokruszone/ zmiażdżone skorupki jajek, gerberka warzywnego (jutro zrobię zakupy i przygotuje warzywną papkę). Podczas przygotować Nusia wyglądała tak:
Gusia była mniej śmiała, ale też nie opuszczała kuchni. Jedynie Sisuleńka przyglądała się tym dziwacznym wyczynom Z. z bezpiecznego miejsca w przedpokoju (leżała na mojej czarnej - swojej ulubionej - torbie).
Jedzenie zajęło Kociastym około 20 minut. Miski zostały wylizane tak, że trudno uwierzyć, by ktoś kiedykolwiek wkładał do nich jedzenie.
Sisi nie życzyła sobie mieć zdjęcia przy misce.
Gdyby ktoś miał chęć przeczytać to, co i my czytaliśmy odsyłam: na Miau i na Chatul. Gorąco namawiam:)
Komentarze
ja też nie jem mięsa, ale na szczęście ( w kontekście karmienia kotów)Z. je.
O dobre sklepy mięsne podpytałam koleżanki. Ale przyznam, że wołowinę kupujemy w Lidlu (już mieloną) i Kociaste wcinają aż miło.
A próbowałaś kupić większy kawałek, poporcjować i zamrozić?
Nusia ocierała się o co tylko dała radę:))
Zuzanno,
ponoć koty na barfie szczuplesze się robią;)
Nasza uwielbia:
1. gotowaną rybę (mrożone płaty mintaja, wcale nie takie tanie),
2. surową wołowinę (generalnie jakaś łata, czy mięso do rosołu - sorry, ale jesteśmy mięsożerni. Mam nadzieję, że nikogo nie urażam). Mielonej wołowiny bym nie podawał, bo zasadniczo jest dość tłusta - nie wiadomo co oni tam mielą.
Zresztą bardzo lubię patrzyć, jak Kicia "walczy" z kawałkami wołowiny - pewnie sobie myśli, że upolowała antylopę na sawannie...
3. Gotowanego kurczaka - filety. Surowego bym też nie podawał ze względu na jakieś tam minimalne zagrożenie salmonellą.
Kiedyś bardzo lubiła wątróbki drobiowe, ale jej przeszło.
Każdy kawałek mięsa kroimy na odpowiednie porcje i zamrażamy. Kilka porcji mieści się w jednej torebce foliowej, tylko trzeba uważać, żeby się nie "skleiły" przy mrożeniu. Po rozmrożeniu jest świeżutkie. Kicia nam nigdy nie wybrzydzała.
Kupujemy tego tyle, żeby starczyło na tydzień - dwa.
Płaty mrożonej ryby można połamać na mniejsze kawałki.
Mięso kupujemy w zwykłym, "lokalnym" mięsnym (nigdy z hipermarketów).
Według mnie nie ma co kombinować z mieleniem etc., żeby nie przedobrzyć. W końcu sierściuch to klasyczny mięsożerca jest.
Pozdrawiam!
Rozwolnienia dostała tylko po sazetkach Felixa :-)
Nasza:
Rano saszetka (różne, nawet wyklęty Whiskas raz na jakiś czas)
Na kolację surowizna (chyba że nie zje saszetki.
Suchego trochę - tyle co na dnie osobnej miseczki.
Wielkie dzięki za uświadomienie!
buziaki