Nusia przedwczoraj rano - jak zwykle - pobiegła do kuchni na mój widok. Mruczała i burczała domagając się jedzenia. Popołudniu zauważyliśmy, że robi się jakaś ospała, przestała się bawić. W nocy i wzoraj rano była bardzo rozpalona. Jako, że podejrzewaliśmy kłopoty żołądkowo-jelitowe za radą M. podaliśmy parafinę. Gorączka spadła, ale mimo tego, w kuwecie nie było widać efektów.
Popołudniu pojechaliśmy do weterynarza, który Ko-córkę osłuchał, zbadał (miała 40,9 st. gorączki) i stwierdził, że to najprawdopodobniej wirusowe zapalenie dróg oddechowych. Nusinka dostała zastrzyk przeciwbólowo-przeciwgorączkowy i antybiotyk w zastrzyku. Wieczorem już grała w ping-ponga i chowała się w tunelu. W nocy spała na nas, a teraz chodzi i mnie zaczepia;) Dziś jedziemy na wizytę kontrolną i po resztę antybiotyku - lekarz wspominał, że jesli będzie się czuła lepiej dostaniemy syrop.
Chyba najbardziej baliśmy sie tego, ze Nusia nie sika. Ale skoro nie jadła i nie piła? Na szczęście te obawy możemy już odrzucić.
P.S. Wet powiedział, że chrypka Sisi mogła być też spowodowana tym wirusem. A my nie zauważyliśmy nic niepokojącego:(
Komentarze
jest już lepiej - dzięki:)
Mileno,
Ty też złapałaś wirusówkę? Zdrowia!
Dopiero doczytałam... mam taki kołowrót w robocie, że zapominam, jak się zwę ;)
ja też;)