Wydane przez
Wydawnictwo Esprit
Thomas Merton był ciekawym człowiekiem. Dużą część życia spędził w Gestemani, wspólnoście Zakonu Cystersów Ściślejszej Obserwacji. A gdy po 27 latach przebywania w klasztorze planował wyruszyć do Azji, by zgłębiać religijność, medytację mnichów buddyjskich, odwiedził Alaskę. W książce zatytułowanej "W stronę jedności" znajdują się: dziennik opisujący pobyt na Alasce, listy jakie tam będąc kierował do przyjaciół i przełożonych, kazania jakie wygłosił do Sióstr z klasztoru Najświętszej Krwi Chrystusa w Eagle River oraz do księży pracujących w diecezji Anchorage.
W zapiskach dziennika i listach, oprócz banalnej zdawałoby się codzienności (czy spóźnił się samolot, komu jaką wysłać książkę), znajdziemy zachwyt nad alaskańską przyrodą. Zachwyt tak wielki, że aż skłaniający Thomasa Mertona do rozważań nad zlokalizowaniem na Alasce swojej pustelni po powrocie z Azji.
"Jest tu mnóstwo małych pustych wysepek i wiosek rybackich zamieszkałym przez kilka katolickich rodzin, które byłyby rade, gdyby ktoś odprawiał dla nich niedzielną Mszę, cudowne zagubione w dziczy miasteczka- żadnych dróg dojazdowych, dostęp tylko samolotem lub łodzią (...) Tutejsze góry są najpiękniejsze na świecie. To WSPANIAŁA KRAINA."
Druga część książki ma wydźwięk znacznie poważniejszy. Ojciec Ludwik (bo takie imię przyjął Merton) mówi do osób zakonnych o istocie trwania w kontemplacji, o modlitwie, życiu, o podwalinach zapewniających funkcjonowania i istnienie wspólnoty. Często sięga do reguł prawosławnych, odnosi się do tradycji monastycyzmu buddyjskiego, podkreśla potrzebę powrotu do pewnych, odrzuconych już, wzorców życia mnisiego. Osadzając treści dotyczące życia osób konsekrowanych w szerokim kontekście społecznym, Thomas Merton nie ogranicza nas w korzystaniu ze swoich słów, rad, pouczeń.
Cieszę się, że sięgnęłam po "W strone jedności" I jeszcze większą radość sprawia mi fakt, że nie wiedząć czego sie mogę spodziewać, dostałam w tej książce wiele dobrego.
Komentarze