Wydane przez
Wydawnictwo MAG
Nie gram w gry komputerowe. Nie gram w RPG. Rzeczywistość odmienną (ale nie tak do końca) od realnej zapewnia mi spotkanie z literaturą. Jednak dawno, dawno temu grałam kilkakrotnie w Doom-a wspomnianego w "Labiryncie odbić" i wiem, że łatwo jest wejść w świat wykreowany przez informatyków, stworzony po to, by przeżywać swoje życie inaczej.
Lonia, zwany Strzelcem, Nurkiem, jest wyśmienitym graczem. Wchodzi w wirtualny świat, w Głębię, by tam doświadczać skondensowanej potrzeby ludzi, by być kims innym, by świat był inny. Oprócz tego Lonia - z racji swoich umiejętności - należy do elity; jako jeden z nielicznych potrafi opuścić wirtualną rzeczywistość gdy chce, a nie gdy ustawiony odpowiednio komputer odłączy go od gry. Lonia staje się, podobnie jak inni nurkowie, współpracownikiem korporacji komputerowych, projektantów i producentów owych gier. Ma wyprowadzić postać, która utknęła na 33 poziomie gry i której nikt inny wyprowadzić nie potrafi. Spotkanie z Nieudacznikiem jest dla niego momentem otrzeźwienia - zaczyna nieco inaczej postrzegać siebie i swoją obecność w świecie pikseli, i w świecie realnym.
Łukjanienko dodaje do treści poświęconej wirtualnej rzeczywistości miłość, zrozumienie i przyjaźń. Jego bohaterowie analizują wydarzenia, postrzegają to, co w wypaczyło projekt, dokonują rozrachunku ze swom życiem, bo też otrzymują możliwośc jego zmiany.
"Głębia to wcale nie jest zły świat, nie tylko mordobicie i rozpusta. (...) Przyjąłeś w siebie Głębię i pokazałeś - nie sobie, lecz mnie - jaka ona jest. Całe nieprawdopodobnieństwo i głupotę, całą agresję, która jest w nas. I równie dobrze jak ja wiesz, że nie tylko z tego jest utkany wirtualny świat."
Mam nadzieję, że wkrótce ukaże się druga część historii Leonida. Bardzo jestem jej ciekawa.
Komentarze
nie znam się aż tak jak Ty na tego typu literaturze. A jak wiesz - osobliwie - nie znam się na Dukaju;)
a, proszę bardzo:)))
hm, a mnie się podobał:) I było tam miasto, które znam -ponoć autor je umieścił po wizycie w tym mieście i po tym, jak władze lokalne sugerowały, że może dałoby się przepchnąć jakoś nazwę w powieści;)))