Wydane przez
Wydawnictwo Otwarte
W przypadku tej książki bardzo trudno oddzielić mi treść od postaci narratora/ autora. Mimo to, spróbuję:)
Janusz Świtaj, znany z burzy medialnej, która rozpętała się po tym, gdy mężczyzna napisał, że pragnie, aby zaprzestano uporczywej terapii jakiej jest poddawany. Jedną z form terapii po wypadku jakiemu uległ motocyklista było pisanie pamiętnika. "12 oddechów..." to, o ile się zorientowałam, poprawiona, wygładzona wersja tegoż pamiętnika.
Autor opisuje okoliczności wypadku. Przedstawia poświęcenie rodziców, wierność i niewierność osób, które kochał, przyjaciół. Dość bezceremonialnie ocenia opiekę lekarską i pielęgniarską, współpracę z fundacjami i stowarzyszeniami zajmującymi się (lub mającymi się zajmować) pomocą osobom niepełnosprawnym.
To książka o tym, jak wygląda życie człowieka uzależnionego w pełni od pomocy innych osób. Książka o tym, jak łatwo jest stracić zdrowie i zatrzymać się w połowie drogi między życiem a śmiercią. Książka, która z pewnością może okazać się ważna lekturą dla osób, których znajomi, bliscy ulegli wypadkom odbierającym władzę ciału.
Ale nie umiałam polubić Janusza Świtaja. Co więcej, mam przekonanie, że nie lubiłabym go jako siedemnastolatka, tak jak i nie lubię go teraz - gdy ma lat trzydzieści parę.
Komentarze
Dlaczego nie polubiłaś narratora?
może znajdziesz w bibliotece?
Czemu nie polubiłam? Prezentuje cechy jakich nie lubię u ludzi; jakąś taką nadmierną pewność siebie nie opartą na realnych podstawach, przekonanie o dużej nieomylności i takie ocenianie ludzi, z jakim się nie zgadzam.
ważne też jest to, jak autor opisuje swoje parnterki/dziewczyny. To, że sam siebie odsłania - ok, ale na ile ma prawo odsłaniać inne osoby?
no, właśnie coś w tym stylu;)