Przejdź do głównej zawartości

Rita Gombrowicz. Gombrowicz w Argentynie 1939-1963.

Wydane przez

Wydawnictwo Literackie

"Gombrowicz w Argentynie" to pierwsza z dwóch książek, w których Rita Gombrowicz opublikowała wspomnienia ludzi znających Witolda - drugi tom nosi tytuł "Gombrowicz w Europie".

Rita po raz pierwszy pojechała do Argentyny w roku 1973. Jak sama pisze, musiała pojechać żeby przekonać się, czy rację miał jej mąż, kiedy w roku 1966 zanotował w "Dzienniku": "W każdym razie jest pewne, że tam, za oceanem, nawet wspomnienie o mnie ulega rozkładowi, umiera".

We "Wprowadzeniu" do książki Rita pyta: "Upłynęło dziesięć lat od chwili, kiedy Gombrowicz ją [Argentynę] opuścił. Cóż mogłam tam znaleźć?"

I od razu odpowiada:

"Od pierwszej chwili po przyjeździe zrozumiałam, że moje żale i obawy były nieuzasadnione. Wspomnienie po nim ani nie uległo rozkładowi, ani nie umarło; było jakby uśpione i pragnęło, by je obudzono".

Książka zawierająca spisane przez Ritę wspomnienia o Gombrowiczu ludzi, którzy znali pisarza, uzupełniona o listy artysty i kalendarium, jest znakomitym świadectwem dwudziestu czterech lat, które pisarz przeżył na ziemi argentyńskiej. Całość jest ilustrowana zdjęciami, z których większość widziałam po raz pierwszy w życiu. Relacje bliższych lub dalszych znajomych artysty mają wielką wartość, bo każda z tych relacji wnosi coś do portretu człowieka, który tym, którzy go znali, jawił się na mnóstwo sposobów, bo przecież, jak sam twierdził, przybierał różne maski. Ale być może nie zawsze przybierał. Oto jak relacjonuje wyjazd Gombrowicza do Europy Maria Świerczewska:

"Kiedy przyszłam do portu, wszyscy już byli na statku. Witold był zdenerwowany, ale pełen energii i nadziei. Najbardziej uderzyła mnie czułość, z jaką się do nas odnosił. Tym razem był bez maski.

I jeszcze fragment ze wspomnienia Świerczewskiej:

"Po wyjeździe Witolda ciągle czuliśmy jego codzienną obecność. Staliśmy się jakby daleką rodziną połączoną jego osobą. Powodem tego nie była jego wielkość intelektualna, lecz jego ludzkie cechy."

Książkę czytałam dwa razy - po raz pierwszy kilka lat temu, a drugi raz teraz. Przy tym drugim czytaniu znalazłam mnóstwo rzeczy, które kiedyś mi umknęły. To ważna książka, choćby dlatego, że pozwala wyrobić sobie obraz człowieka, nie tylko autora powieści czy dramatów. No i po tym, jak przeczytałam tom "Gombrowicz w Argentynie", zupełnie inaczej smakuje mi "Trans-Atlantyk" :-)

Komentarze

joanna_czytelnik pisze…
Gombrowicza kocham miłością szaleńczą, od kiedy dowiedziałam się nieco więcej o jego życiu. Najciekawszym pomysłem było dla mnie wpychanie się na "krzywy ryj", za przeproszeniem, na wesela i stypy. Tato stwierdził, że mozna dużo zaoszczędzić przy takim trybie życia. :-)
Monika Badowska pisze…
Joanno, wczoraj był o 12 na TVP Kultura film o pobycie Gombrowicza w Belinie, dokumentalny, ale z zacięciem teatralnym. Mimo całej mojej sympatii do Gombrowicza nie dałam rady obejrzeć do końca - rezyster tego "dzieła" zrobił z Gombrowicza straszliwego dziwoląga:(
joanna_czytelnik pisze…
Niektórzy nadal postrzegają go jako mężczyznę - dziwaka, zachwycającego sie panną dłubiącą w nosie. A książek nie czytają, nie chcą poświecić kilku godzin. Na pewno nie pomagają mu kolejni ministrowie edukacji narodowej, debatujacy, czy wykreślić go z listy lektur.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...