ale i tak kociątki stwierdziły, że 4:27 jest dobra na szaleństwa. Ganiały się wszystkie trzy, co i rusz zmieniający konkigurację. Później Gusia i Nusia zaczęły się bawić frotkami do włosów; Gusia je podrzuca i łapie w locie, a Nusia wkłada pod materac, najgłębiej jak umie, a później wyciąga mając przy tym mnóstwo zabawy, a SIsi zajęła się kartonem otrzymanej wczoraj z Kącika Pupila paczki. Udało nam się jednak zasnąć, a i koty - pozbawione widowni - zapadły w sen.
Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...
Komentarze