Wydane przez
Wydawnictwo Znak
Pewnego razu, Zosik, stwierdziła, że skoro kociarą jestem znać "Auteczko" powinnam. Czasu od tamtej "rozmowy" minęło sporo, ale o niej nie zapomniałam i rozpoczęłam znajomość z Panem Hrabalem od powieści, której bohaterami są, między innymi, koty.
Nie umiem się pozbierać po tej lekturze. Owszem, narrator opowiada o swoim silnym związku z kotami, o tym, jak przejmuje się nimi, jak one okazują mu miłość przytulając się do niego, śpiąc przy nim, powierzając mu swoje dzieci. A on wyjeżdżając do Pragi wyrzuca ukochane koty z domu na deszcz i chłód, ich dzieci wkłada do starego worka pocztowego i zabija uderzeniem o drzewo, oddaje obcym ludziom kota, który z tęsknoty za nim i za własnym domem marnieje, miauczy i wyje. I wszystko to z powodu pytania: "co będziemy robić z tyloma kotami?".
A później dręczą go wyrzuty sumienia, próbuje szukać odkupienia za zło, które wyrządził tym, które go kochały, które powierzyły mu swoje życie. Zadośćuczynnieniem uznaje własny wypadek, doznane obrażenia i ból - w jego odczuciu - zrównują go z tymi, których ukrzywdził i dokonują oczyszczenia.
Żałuję, że znajomość z Hrabalem zaczęłam od "Auteczka", bo tematyka przesłoniła mi wszelkie literackie plusy jego prozy.
Ludzi, którzy krzywdzą oddające się im w opiekę zwierzęta skazałabym na wieczne wyrzuty sumienia. Jest ich niestety wciąż wielu...
P.S. Ryczałam podczas czytania tej książki. Płakaniem nazwać tego nie sposób.
Komentarze
a zanim poszłaś do teatru czytałaś książkę?
masz rację - za dużo emocji.
Hrabal właśnie wie, że nie ma szans zapewnić opieki tym wszystkim kotom, więc je zabija niejako z litości, żeby nie umarły z głodu.
Nie rozumiem tylko, dlaczego nie poszedł do tego znajomego lekarza i ich chloroformem nie uśpił, tylko musiał je zabijać w tak brutalny sposób.
rp
chyba nie da się sprawdzić. A Miau.pl odwiedzam:)