Wydane przez
Wydawnictwo Literackie
Autor proponuje swoim czytelnikom zanalizowanie pod kątem istotnych składowych tworu jakim jest pisarz. Przywołuje zatem konieczność powołania, opisuje twórcze męki pisania, wskazuje na wagę rękopisu, rolę wydawcy, recenzentów prasowych, czyni ukłon w stronę telewizji, salonów książki, podkreśla znaczenie nagród literackich, zauważa konieczność zaistnienia czytelników i definiuje sukces.
Opowieść snuta jest w sposób pełen ironii (nieco mi w tym przypomina klimat powieści „Żywot oficera Armii Czerwonej” Sergiusza Piaseckiego), stawiając początkującego pisarza na piedestale sztuki prozatorskiej (oczywiście w odczuciu owego pisarza).
Megalomania w jaką popada Phil Dechine okraszona jest wieloma zabawnymi i nieco naiwnymi obserwacjami świata w jaki wkracza grafik sięgając po laur pisarski.
Ku posmakowaniu pisania Segura zapraszam:
„Miałem trzydzieści siedem lat i w życiu nie widziałem dziennikarza. Dziennikarze byli dla mnie jakimiś istotami mitycznymi, osobnikami innymi od wszystkich. Prowadzili życie tajemnicze i skomplikowane, którego nie mogłem zrozumieć. Mieszkali w zadymionych pokojach redakcyjnych, pełnych wydzierających się ludzi, gdzie telefony dzwoniły bez przerwy (nigdy nie mógłbym być dziennikarzem)”.
Autor pisze lekko, a w towarzystwie bohatera, którego powołał do życia w powieści „Pisarz w 10 lekcjach” czas upływa miło i z uśmiechem. Dobrze jest – zanim zacznie się marzyc o sławie i radości tworzenia – przeczytać coś, co pokaże, że bycie pisarzem to ciężka praca.
P.S. Świetnia okładka!
Komentarze
Twój opis brzmi zachęcająco - lubię ten styl pisania, z ironią i dystansem.
Pozdrawiam :)
Ada
cieszę się i polecam:)