Wydane przez
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Emil to dog. Uratowany przez dobrych ludzi, przygarnięty do rodziny, co więcej należący do tejże rodziny na równych z innymi osobami, prawach. Chociaż początki nie były łatwe...
Jak każdy kto zaprosił do swojego domu zwierzę, którego zaufanie wobec zostało już nadszarpnięte, autor wie, że czeka go wiele pracy. Wie o tym także jego żona, która z właściwą sobie dobrodusznością faktem tym się nie przejmuje.
Opowieść Jędrzeja Fijałkowskiego jest mądrą, pełną humoru i przesyconą miłością historią psa i ludzi. Uznając dzieło jakiego dokonują codziennie wolontariusze odwiedzający schroniska dla zwierząt, autor z podziwem przedstawia prace tych, których zna, czyli wolontariuszy paluchowych.
Jest taki fragment w tej ksiażce, który równie dobrze mógłby opowiadać o wielu znanych mi osobach. Zaczyna się tak:
"Gdyby tak PAni trafiła się jakaś kumulacja... Strach pomyśleć. Mam już nawet gotową wizję. Najpierw zakupiłaby kilkunastohektarowe gospodarstwo i postawiła wysoki mur, żeby tą drogą nie podrzucano żadnych zwierząt. Byłyby przyjmowane wszystkie, ale na Izbie Przyjęć, gdzie podrzucający musiałby obowiązkowo udzielić wywiadu dotyczącego przynoszącego stworzenia (...)".
Przeczytałam "Emila..." uśmiechając się i mając mokre ze wzruszenia oczy.
P.S. Podoba mi się moda jaka zapanowała zdaniem autora na jego osiedlu - moda na to, by choć jedno zwierzę w domu było zwierzęciem uratowanym ze schroniska. Chciałabym, by ta moda się rozprzestrzeniła:)
Komentarze