W tym momencie zrozumiała doskonale, co musi czuć ciasto na pączki, kiedy rzuca się je do rozgrzanego tłuszczu.
A ja w tym momencie ugruntowałam się w przekonaniu, ze książka mi się nie podoba. Ale doczytałam, gdyż to lektura na DKK.
W powieści Laury Esquivel śledzimy losy Tity De la Garza. Jej narodziny, dzieciństwo, młodość, śmierć. Jej matka wiedziona czymś, co nazwałabym obłędem zabroniła najmłodszej córce wyjść za mąż - powinnością Tity miało być opiekowanie się matką na starość. Siostra Tity wyszła za mąż za Pedra, który kochał Titę i którego Tita kochała. Ta pozbawiona sielanki historia rodzinna okraszona jest przepisami kulinarnymi. To usuwamy jąderka kurczakom, by stały się kapłonami, które utuczone wylądują na stole weselnym Rosaury i Pedra, to międlimy różne mięsa wciskając je w kiszki, by uzyskać kiełbasę, to domowym sposobem produkujemy zapałki.
Gdy okazało się, że Tita, której życie – jakoś tak mocno dojrzałe sądząc po rozwadze – obserwujemy nie ma jeszcze 18 lat zdumiałam się. A gdy siostrzenica Tity poczyniła zwierzenia, że czuje się jak ciasto na pączki rzucane na tłuszcz, zacisnęłam zęby i czym prędzej dobrnęłam do ostatniej strony.
Komentarze
ano można;)
ja też jestem ciekawa:)
;)
Ale do rzeczy: po takiej recenzji wpisuję sobie "Przepiórki" na listę książek do przeczytania.
"A ja w tym momencie ugruntowałam się w przekonaniu, ze książka mi się nie podoba." :))) Zachwycające :)
miło, że Cię zachęciłam:-D