Prowincjonalna Nauczycielka: Co stanowiło dla Pana impuls do pisania? Czy Pańskie poprzednie zajęcie korelowało z pisarstwem? Czy chciał Pan zostać pisarzem?
Adam Zalewski: Przez całe życie byłem czytelnikiem. Moje zajęcia nie miały nic wspólnego z pisarstwem. Bywało, że myślałem o pisaniu, jak zapewne wielu innych czytelników. W 2002 roku, po przebytym zawale, życie zostało podarowane mi po raz drugi. Właśnie wtedy pomyślałem, że dobrze by było stawić czoła jeszcze jednemu wyzwaniu. Zostawić swój ślad na ziemi. Żyjemy tak krótko.
PN: Co według Pana oznacza bycie pisarzem?
AZ: Umiejętność dzielenia się swoją osobowością z Czytelnikiem. W formie pisanej. Unikam spotkań literackich. Zdrowie mi nie pozwala. Znam kilku pisarzy, którzy uwielbiają tę formę autopromocji, ale dla mnie nie ma ona większego znaczenia. Realizuję się tak, jak potrafię. To chyba uczciwe.
PN: Jak Pan pisze? Wiem, że w gromadzeniu materiałów pomaga Panu syn, ale jak wygląda zwykły dzień Pańskiej pracy? Ma Pan stałe godziny pisania - tak jak Gombrowicz i Hemingway - czy pracuje Pan w inny sposób?
AZ: Gromadzenie materiałów to ciężka praca. Po zaistnieniu pomysłu zaczynam właśnie od tego. Sporządzam notatki i mam je pod ręką w trakcie pisania. Nie przestrzegam stałych godzin ani dni pracy. Niekiedy piszę jedną stronę, innym razem pięć czy dziesięć.
PN: Pracuje Pan w oddzielnym pokoju?
AZ: Tak, mam ten komfort, choć powiem Pani, że „Biała Wiedźma” powstała na kolanie – pisana długopisem. Siedziałem przed domem na turystycznym krzesełku i towarzyszyły mi ptaki. To było niezapomniane przeżycie. Później przepisywałem tekst na komputerze, nanosząc poprawki. Teraz korzystam wyłącznie z komputera.
PN: Czym Pan się otacza podczas pisania?
AZ: Ciszą.
PN: Co Panu przeszkadza w pisaniu?
AZ: Hałas. Także nerwy. Kiedy dzieje się coś niedobrego, nie jestem w stanie tworzyć.
PN: Jak Pan buduje swoje powieści? Wie Pan z góry jak będą wyglądać? Ma Pan je w głowie i pozostaje Panu, jak mawiał Mozart, tylko bazgranina i pisanina? Czy może jest tak, że ma Pan tylko pewna część (niektóre wątki, cechy pewnych bohaterów), a reszta przychodzi Panu, układa się podczas pisania?
AZ: Zdecydowanie ten drugi wariant. Podczas pisania w mojej głowie następuje coś w rodzaju projekcji obrazów. Ja je tylko opisuję.
PN: Przeczytałam o Jacku w "Białej Wiedźmie". Potem o Jerrym w "Rowerzyście". I w tymże "Rowerzyście" wspomniani przeze mnie Jack i Jerry spotykają się. W pierwszym momencie pomyślałam, że może "Rowerzysta" postał wcześniej i to spotkanie ma być wstępem do "Białej Wiedźmy". To jednak nie pasuje. Pomyślałam zatem, że może zastosował Pan chronologię wsteczną (odwróconą), że kolejne Pańskie książki będą nas przenosiły coraz bardziej w przeszłość. Jak to jest? Po co kazał Pan spotkać się Jackowi i Jerry'emu?
AZ: Bardzo dobre pytanie. Odpowiedź jest prosta, choć nie wiem czy Pani w nią uwierzy. Może to intuicja? Jak gdybym pisał „na wszelki wypadek”. Pierwszy raz zrobiłem coś takiego w „Białej Wiedźmie”. Jest tam mowa o gałce ocznej leżącej pośród trawy nad jeziorem. Teraz to epizodyczne spotkanie dwóch asów stanowiące rodzaj spójnika pomiędzy książkami. Na odpowiedź musi Pani zaczekać do premiery mojej kolejnej książki pt. „Cień Znad Jeziora”. Trwają już prace redakcyjne. Przy jej lekturze czytelnik przypomni sobie zarówno wspomniane oko, jak też spotkanie Jacka z Jerrym.
PN: Ile napisał Pan książek? Dwie są wydane, a ile czeka na wydanie?
AZ: Na druk czekają dwie kolejne. Wspomniany „Cień Znad Jeziora” oraz zbiór mrocznych opowiadań „6 x Śmierć”. Ta druga leży jeszcze na moim biurku. Pracuję nad piątym projektem. Będzie to spora powieść o wartkiej, mocnej akcji.
PN: Stany Zjednoczone to kraj uznawany za wolnościowy i tolerancyjny. Czy właśnie ze względu na te wartości umieszcza Pan akcję swoich powieści w USA? Pewne zdarzenia osadzone z realiach Stanów wydają się być odpowiednie miejscu. Przedstawione w polskich realiach wyglądałyby przaśnie, nieprawdopodobnie, bądź tak jakby chciał Pan stworzyć pastisz - co Pan o tym sądzi?
AZ: Dokładnie to samo, co Pani. Doskonale wyczuła Pani moje intencje.
PN: Pisze Pan o różnych rodzajach miłości: psychotycznej, homoseksualnej i małżeńskiej (choć w przypadku Becky i Johna z "Białej Wiedźmy", była to w pewnym sensie miłość zakazana). Dlaczego pisze Pan o miłości?
AZ: Ponieważ miłość jest ponadczasowa i wszechobecna. Czym byłoby nasze życie bez tego uczucia? Staram się zwracać uwagę na różne warianty miłości i podkreślam ich równowartość. Sprawy uczuć zajmują w moich książkach sporo miejsca i tak pozostanie.
PN: Bardzo silnie podkreśla Pan emocje jakie stają się udziałem Pańskich bohaterów. W przypadku Jacka i Jerry'ego zwraca Pan uwagę czytelników na emocje (lub ich brak), ale też na zmieniający się wzrok, na spojrzenie, oczy. Dlaczego?
AZ: Emocje stanowią część osobowości człowieka. Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. Ja również tak uważam. Często człowiek potrafiący ukrywać uczucia zdradza je mimowolnie poprzez spojrzenie.
PN: Pańscy czytelnicy mają okazję zetknąć się ze strachem w różnych jego przejawach. Co Pańskim zdaniem jest mocniejsze: lęk przez postacią z legend, przed nieokreślonym złem, czy strach przez człowiekiem przerażającym swym bestialstwem? Od czego człowiek chętniej się odwróci, co bardziej go skoncentruje i wywoła w nim strach?
AZ: Byłem już krytykowany za to, że „Biała Wiedźma” jest nie dość straszna. Mnie osobiście bardziej przeraża człowiek, którego często, jak Pani słusznie zauważyła, stać na niewyobrażalne bestialstwo. Każde z tych źródeł strachu, ma swoich odbiorców. Nie zapominam ani o jednych, ani o drugich. Dodaję jeszcze wątki obyczajowe, ponieważ życie, podobnie jak człowiek, ma wiele twarzy.
* * *
Dziękuję, Panie Adamie, za rozmowę:-)
Komentarze
koniecznie:)
cieszę się, że zdecydowałaś się na książki:) Dzięki:)
Czuję ogrom odpowiedzialności:)