Po „Plażę Muszli” sięgnęłam po Waszych, dobrych recenzjach. I przyznam, że po mniej więcej 60 stronach zastanowiłam się nad tym, co w tej książce może zachwycać. Jednak, ufając Waszym gustom, czytałam dalej.
Gdybyśmy chcieli przedstawić akcję powieści w formie wykresu, to ja narysowałabym po prostu linie prostą. Zaczynającą się dość wysoko, ale nie podnoszącą się, ani nie opadającą. Ku mojemu zdumieniu okazało się, że tak spokojny i oszczędny tok powieści, może okazać się przyjemnym doznaniem literackim.
Bardzo podobało mi się prowadzenie opowieści w taki sposób, który pozwalał zaglądać nam to w życie Urliki, to w życie Kristin (nie mam książki przed sobą, a skleroza pozwala mi się obawiać, że pomyliłam imię). I choć wydawać się może, że uporządkowane życie Urliki odkrywającej tajemnice z przeszłości jest ciekawe, moja uwagę przyciągnęła druga bohaterka. Jej milczenie i potrzeba odosobnienia przełamana tylko dla milczącej induskiej dziewczynki uderzyła mnie o wiele bardziej, niż historia sypiającej z żonatym bratem dawnej przyjaciółki Urliki.
Komentarze
ps. Kreativ Blogger dla Ciebie - bo lubię i czytam i szanuję. Pozdrawiam
poszukaj w bibliotekach:)
Maty, Kultur-alnie,
dziekuję za wyróżnienie:) Wybaczcie, ale nie zaproponuję następnych blogów do zabawy.
Jarku,
może ja - podobnie jak recenzent na wp.pl - nie umiem dostrzec głebi tej powieści?
dziękuję:) Cieszę się, że zaczęłaś publikować:)
bo moim zdaniem dodaje dodatkowego rysu postaci Urliki, która całe dzieciństwo marzyła by być jedną z Gattmanów. Jak widać - będąc dorosłą nie porzuciła marzenia; tylko będąc dorosłą stosuje inne metody zespolenia z rodziną.
to spełnienie dziecięcego zauroczenia jest jednoczesnym, w moim odczuciu rzecz jasna, zespoleniem z rodziną Gattmanów. I nie wiem, czy opowieść Jensa cos tu zmieniła.
Znacznie bardziej fascynowała mnie druga bohaterka. Urlika w pewnym sensie wciąż nie dorosła.
była inna. Ale nie przerażała. Jej Cienie mogły budzić grozę, ale dla mnie była pełniejsza niż Urlika. I bardziej przejmująca.
ale ta seria chyba tak ma;)
zainteresowanie były ok;) Ale już to, że podejrzewała, iż zniknięcie dziewczynki jest winą trolli, to już przesada;)
A co do Urliki i Gattmanów - męczyło mnie to, że ona nie widzi siebie bez nich, że czułaby się dobrze jedynie bedąc z nich. Porównywała swój wygląd, swoją rodzinę, pragnęła być Gattmanką jakoś wręcz obsesyjnie. Druga bohaterka (pamiętasz jak ma na imię?) nic od nikogo nie chciała. Żyła swoim życiem, w pełni samowystarczalna i akceptowana przez siebie; żyła tak, jak chciała. Nie potrzebowała lustra w postaci innych osób, by się widzieć.
Rozumiem, że nie podobał Ci się stosunek Ulriki do Gattmanów - bo był niezdrowy. Byli obecni w jej myślach nawet wtedy, gdy dorosła. Myślisz, że autorka chciała stworzyć kontrastowe postaci - z jednej strony Kristina, z drugiej Ulrika?
tak - sądzę, że autorka stworzyła kontrastowe osobowości, dzięki którym jej proza nabrała smaku:)
a są jakieś inne w Polsce?;) Tak od razu to może i nie (tym bardziej, że mam mnóstwo innych lektur), ale kiedyś może?:)