Przyznaję - sięgnęłam po tę książkę, bo w tytule jest kot. I w dodatku znalazłam ją w dziale dla dzieci. A gdy już przeczytałam opowieść Joanny Rudniańskiej przekonałam się, że kot jest tu pewnym, dość miłym, pretekstem, a "Kotka Brygidy" jest tak samo adresowana do dzieci jak "Złodziejka książek".
Świat Heleny to Mama rozmawiająca z Panem Kamilem po niemiecku, Tata prowadzący wytwórnię i palący cygara z pomocnikiem, rzeczonym Panem Kamilem, Stańcia, która niegdyś była nianią Mamy i Święta Trójca: Bóg z kościoła, Bóg z cerkwi i Bóg z synagogi. Bliskie Helenie osoby i trzech Bogów dawało dziewczynce pewność, że nic złego się nie stanie.
Zaczęła się wojna. Niektórzy ludzie zostali zmuszenie do noszenia opasek. Do zostawienia swoich domów i zamieszkania w gettcie.
Ta książka odbrązawia nieco Polaków. Ukazuje antysemityzm Stańci i sugeruje, że ukrywanie zagrożonych zagładą nie zawsze wynikało z altruzimu. Tak jak w "Złodziejce książek" bohaterami zostają ludzie, którzy zaskakuja nas swoją innością od obrazu jaki mamy w wyobraźni, od stereotypu.
"Kotka Brygidy" to książka, którą naprawdę warto przeczytać.
P.S. Chciałabym wiedzieć czy podobieństwo książek Zusaka i Rudniańskiej jest przypadkowe...
Komentarze
Po pierwsze: książka Rudniańskiej ukazała się rok wcześniej niż polskie tłumaczenie "Złodziejki"
Po drugie: gdzie widzisz podobieństwa - poza tematem dziecko+wojna? (dość szerokim chyba)