Przeczytałam "Obywatelkę", bo przeczytałam "Polkę" i "Europejkę". I o ile dwie poprzednie książki nazwać mogę autobiografiami Pani Manueli i jej rodziny, to "Obywatelka" zasługuje na miano autobiografii Partii Kobiet. I, choć zdaję sobie sprawę, że pisząc to, co za chwile napiszę, mieszę się świetnie w kategorii kobiet o jakiej wspomniano w książce, czyli wśród kobiet, które same nie walczą o swoje prawa, innych - walczących - nie wspierają, i jeszcze sprzeciwiają się owej walce, nie jestem przekonana, że to dobra książka i dobra partia.
Niektóre z wypowiedzi autorki do mnie przemawiają (różne, nie tylko te o kobietach), ale wciąż jest więcej tych, które przemówić nie zdołały. Aczkolwiek - lektura pouczająca.
Komentarze
wydaje mi się, że "Sceny..." czytałam, ale nie przypominam sobie wyraźnego po nich wybuchu entuzjazmu...