Podróż upłynęła miło, choć nie tak szybko jak zazwyczaj. Przyczyną nie były koty, a opady śniegu, które jako żywo występować nie powinny - w słuchanym przez nas radiu wciąż słyszeliśmy, że śnieg spadnie dopiero w drugi dzień świąt, a my jechaliśmy w śnieżycy - co powodowało w nas narastające wrażenie surrealizmu;)
Gusia spokojnie ułożyła się z tyłu na siedzeniu i choć gdy tylko wjeżdżaliśmy do jakiegoś miasteczka czy bardziej oświetlonej wsi, robiła wszystko, by powyglądać prze okno, podróż w jej wykonaniu można uznać, za bardzo spokojną i miłą.
Sisi – tradycyjnie już – zaległa w koszyczku i tylko na postojach wysuwała łepetynkę z koszyczka.
Nusia znalazła remedium na niemiłe doznania podróżnicze – pomiauczała nieco i postanowiła poprosić Sisi o wpuszczenie do Sisulowego koszyczka. Prosiła przytomnie, wypucowała jęzorkiem łepetynkę Sisulkową i Sisi zgodziła się podzielić koszyczkiem z Maleńtasem. Zatem na postojach w koszyczka wystawały dwa łepeczki kocie;)
Oczywiście pierwsze co Ko-córki zrobiły w domu Rodziców to zainteresowanie się tym, czy miski stoją tam gdzie stać powinny;) Nie stały, ale szybko naprawiliśmy ten błąd.
U Rodziców czekała na Kociaste niespodzianka – Nusia dostała paczkę dla Maluszka kilkumiesięcznego, z firmy produkującej jedzenie kocie:)
Gusia wczoraj jeszcze była nieco zdegustowana tym, że zmieniliśmy jej miejsce do życia – burczała na mnie gniewnie ilekroć byłam zbyt blisko niej. Dziś spojrzała już łagodniejszym wzrokiem – nawet uczyniła mi zaszczyt i napiła się wody ze specjalnie odkręconego dla niej kranu.
Sisi zajęła znaną z poprzednich wizyt u rodziców miejscówkę – poleguje na długim tyle odbiornika TV i tam jej najwygodniej. Zdarzają się na szczęście chwile, w których Sisi decyduje się zejść i pozwiedzać mieszkanie. Dziś zadziwiła nas niepomiernie. Sprawa dotykać będzie kwestii intymnych, ale mam nadzieję, że wybaczycie.
Sisi weszła do kuwety. Ten sam moment wybrała sobie Ciri na wejście do pokoju i zatrzymanie się zaraz obok kuwety. Sisi poczuła się zdegustowana obecnością pieski i opuściła kuwetę. Za jakiś czas podjęła kolejną próbę skorzystania z kociego wc, ale tym razem zirytowała ją Nusia, która postanowiła stać się widzem czynności wykonywanych przez Sisi. Kolejny raz znów coś jej przeszkodziło i już tylko widziałam oburzoną Sisi wyskakującą z kuwety. Poszła sobie zwiedzać mieszkanie. Gdy za jakiś czas weszłam do łazienki zobaczyłam Sisi kontemplującą szafkę łazienkową. Za kolejne kilkanaście minut zaniepokoiło mnie drapanie dobiegające ze wspomnianego pomieszczenia. Wystraszyłam się, że Sisi sfrustrowana brakiem możliwości skorzystania z własnego wc, jako toaletę wykorzystała brodzik lub podłogę w łazience. Jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, że Sisi wyciągnęła spod łazienkowej szafki schowaną pustą kuwetę Lulu i drapie w tejże kuwecie!
Nusia ma za to energii za całe stado kotów. Wszędzie jej pełno (co widać na załączonych zdjęciach). Wdrapała się na najwyższą półkę z Maminymi kwiatami, uczestniczyła w lukrowaniu pierniczków, próbowała wskoczyć za lodówkę i zainteresowała się ozdobami, które Mama zawiesiła na kuchennym oknem.
Jutro zaczniemy już świąteczne wypieki i jak sądzę Nusia zechce nam pomagać. Zostawiona za drzwiami do kuchni robi baranki, miauczy rozpaczliwie lub próbuje przeciskać się przez szparę między drzwiami i podłogą. Śmieszny to kotek i niewątpliwie szurnięty;)
A, byłabym zapomniała… Kolega Yakub zakupił naszym Kociastym zabawki w Ikei. Sprawił tym Ko-córkom mnóstwo radości; Nusi przypadła świnka (?) z torebką, a Sisi i Gusi szczurki z chusteczkami (-;)) i zapewniam, że lepszego prezentu chyba nie można było im podarować:).
Komentarze