Wydane przez
Wydawnictwo Galaktyka
Alice i Jules od wielu lat są małżeństwem. Ich codzienność wykształciła rytualne czynności, takie, które dają im pewność swojej wzajemnej obecności. Zapach kawy przygotowanej przez Julesa, to dal Alice sygnał, że pora wkroczyć w kolejny dzień ich wspólnego życia. Jednak dzień opisany w książce różni się od tych, których dotychczas doświadczali – Jules przyrządził żonie kawę, usiadł na kanapie i umarł.
Alice odkrywszy śmierć męża nie histeryzuje, nie popada w rozpacz, a jedynie spokojnie żegna się z nim mówiąc mu to, przed mówieniem czego zawsze się wzbraniała. Jej decyzja z pewnością jest kontrowersyjna, choć w takim rozwiązaniu utwierdza ją mimochodem mieszkający w pobliżu i odwiedzający Alice i Julesa autystyczny nastolatek.
„Jeden dzień z panem Julesem” to przepiękna, wzruszająca opowieść o wartościach, miłości, przywiązaniu. Rozmowa Alice z Julesem, choć prowadzona po jego śmierci, jest kontynuacją dialogów przed czasów, w których zaprzestali rozmów na rzecz komunikowania się. Wyzwolona z tego, co mąż uważał za właściwe, Alice stwierdza, że nie umie żyć tak jak wcześniej, nim została mężatką, że związek z Julesem odcisnął na niej piętno nie do starcia.
Komentarze
przyznam, że gdy ją wzięłam do ręki byłam zawiedziona chudością. Ale gdy zaczęłam czytać, wszelkie myśli o byciu zawiedzioną zniknęły.