Przejdź do głównej zawartości

Sposób na promocję książki


Całkiem ciekawy moim  zdaniem. A Wy co sądzicie?

Komentarze

Anonimowy pisze…
...Uprzedzałem , że mogę się zalęgnąć na Twoim blogu... ;) che
A tak już serio.
Od strony ukierunkowania na ściśle określonego klienta (tu - czytelnika pośrednio , gdyż to rodzic ma być czytelnikiem pośrednim) - sorry za ten "mięsny" ;) język, ale to właśnie m.inn.-analizami rynków się zajmuję i podszedłem "semi zawodowo" :) che ), czy też - jak zwykło się w Polsce mówić: "targetowania produktu" (nowe polskie słowo... - prawie , jak "nowa świecka tradycja" Z "Misia" ;) i właśnie tu - to "prawie" robi oogrooomną różnicę...) - zaraz, bo w tym moim słowotoku zgubiłem główny wątek...
Aha! - Odbiorcą są dzieci, poprzez rodziców, a poznać mają starożytny Egipt - ...wobec tego - jak się ma do tego londyński Big Ben Tower, tak silnie wyeksponowany..? Może to wynika z treści książki, ale niestety - treść tego konkretnego plakatu jest równie abstrakcyjna, jak za przeproszeniem - informacja cenowa o kurczaku w jakiejś sieci hipermarketów, podana na tle palm i plaży... Nie chcę wyjść na malkontenta - ale tak to wygląda od strony m.inn.postrzegania...
Zaś sam pomysł organizowania takich spotkań z dziećmi i ich rodzicami
w Muzeum Narodowym (zapewne w Dziale Sztuki Starożytnej)- jest genialny! Takie miejsce jest dla dzieci - wręcz, jak przeniesienie się do świata bajek i tajemnic, a jeśli i do tego ktoś mądrze "zanęci" je ciekawymi fragmentami książki o podobnej tematyce - to tylko mogę chylić czoła. Gorzej , jeśli książka nijak się ma do tematyki miejsca spotkań...- wtedy to właśnie będzie ów "kurczak w palmach" - czyli - pięknie, lecz nie na temat. ;)
Mogę się tylko domyślać, iż owa Teodozja jest mieszkanką Londynu (stąd Big Ben) , a "Węże Chaosu" mają mieć coś wspólnego z magicznymi tajemnicami Egiptu...
Chyba totalnie zjechałem całą mistyczną tajemnicę i czar książek... :( , ale zrobiłem sobie prawie 17 dni wolnego od spraw zawodowych i ...już mnie nosi. Boże!-to już chyba pracoholizm... Chyba będzie lepiej, gdy już się zamknę... ;) che. Generalnie - pominąwszy plakat - sam pomysł świetny! (byle na temat!)
Monika Badowska pisze…
Mariuszu,
książka "Teodozja i węże chaosu" stoi u mnie na półce, więc gdy przeczytam i zrecenzuję będziemy wiedzieli na ile trafny jest BigBen na plakacie;)Choć, gdyby się wczytać w informacje na stronie: www.teodozja.pl to można się dowiedzieć, że Teodozja mieszka w Londynie, jej Tata jest starszym kustoszem Muzeum Legend i Starożytności, a Mama prowadzi badania archeologiczne w Egipcie. No i kota ma - Izydę;)Mnie chodziło raczej o pomysł z muzeum niż o wizualną stronę zachęty;)
P.S. Zalęgaj się do woli;)
Nadwrażliwiec pisze…
Książki nie znam, ale widziałam jej reklamę na jednym z przystanków w moim mieście. Graficznie wg. mnie nie jest źle :) Pozdrawiam!
Anonimowy pisze…
/P.S.
Skoro akcja rozgrywa się w Londynie (przynajmniej częściowo) - to wszystko OK , a ja się zwyczajnie i tradycyjnie czepiam ;) .
Jeśli zaś chodzi o pomysł z promocją w muzeum , a do tego -
w dziale "na temat" :) - to po prostu fantastyczny i gdybym był dzieckiem - pewnie już bym się nie mógł do czekać TEGO dnia, że nie wspomnę , jak bym się nakręcał - już po .
Chyba muszę sobie pożyczyć jakieś dziecko :) che , bo sam chętnie bym się tam zjawił .
Boże!- czy ja dziecinnieję.?! ;)
Pozdrawiam i zmykam, bo tyyyle spraw dzisiaj czeka.
Wspaniałego dnia! ;)
Monika Badowska pisze…
Mariuszu,
pożycz dziecko i opowiedz jak było;)
Wzajemnie, dobrego.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe