Przejdź do głównej zawartości

Naomi Klein. Doktryna szoku.


Wydane przez

Wydawnictwo Muza

Główną tezą Naomi Klein jest twierdzenie, iż we współczesnym świecie istnieje zjawisko nazywane przez autorkę kapitalizmem kataklizmowym (disaster capitalism) polegające na tym, że politycy wraz z najpoważniejszymi kapitalizmami wykorzystują wszelkie nadarzające się katastrofy do tego, żeby na terenach dotkniętych katastrofą wprowadzać nowe porządki, które petryfikują władzę wielkiego kapitału. Klein posuwa się nawet do stwierdzenia, iż celem wielkiego kapitału, sięgającego po państwowe pieniądze lub robiącego interesy przy wydatnej pomocy najwyższych władz, jest prywatyzacja rządu.

Autorka podaje wiele przykładów na poparcie swojej tezy. Pisze o przemianach, które zaszły w Chile za przyczyną Pinocheta, o Polsce wyzwalającej się z systemu komunistycznego, o Rosji, w której powstała niezwykle bogata oligarchia, o Chinach rozwijających się w szybkim tempie od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i o wielu innych sytuacjach, do których można zastosować pojęcie doktryny szoku, czyli sposobu, w jaki państwo oddaje swoje prerogatywy w ręce międzynarodowego kapitału.

Za twórcę doktryny szoku autorka uważa Miltona Friedmana i ocenia tę postać bardzo negatywnie:

Milton Friedman starał się przedstawiać inspirowany przez siebie ruch jako wysiłek na rzecz uwolnienia wolnego rynku z więzów narzuconych przez państwo. Jednakże faktyczne skutki rewolucji szkoły chicagowskiej w tych krajach, gdzie została ona konsekwentnie przeprowadzona, to nieco inna historia. W każdym państwie, które w ciągu trzech minionych dekad poddano terapii szokowej, scenariusz jest w zasadzie ten sam: zawsze wylania się potężny sojusz pomiędzy garstką największych korporacji a klasą najzamożniejszych polityków, przy czym granice pomiędzy tymi grupami są raczej płynne, toteż członkowie obu tych formacji mogą łatwo zmieniać przynależność.

Klein daje doskonałą diagnozę sytuacji, a najlepszym potwierdzeniem tego, o czym pisze, są ostatnie wydarzenia związane z kryzysem finansowym, a mówiąc precyzyjniej, dofinansowanie prywatnych firm przez rząd USA i rządy państw europejskich. Klein doskonale dostrzega fakty, natomiast według niej naprawy sytuacji nie można dokonać przez uwolnienie rynku, tylko przez interwencjonizm państwowy.

Wydaje się, że autorka nie jest w swoim wywodzie konsekwentna. Z jednej strony robi kapitalną uwagę:

Ani zatem "liberalizm", ani "konserwatyzm", ani tym bardziej "kapitalizm" nie są właściwą nazwą dla systemu, którego celem jest zatarcie granicy pomiędzy światem wielkiego biznesu a najważniejszymi kręgami rządowymi. Ja system ten nazywam "korporacjonizmem"

a z drugiej strony często pisze o tym, że za obecny stan rzeczy odpowiadają kapitalizm czy wolny rynek. Według Klein najbardziej fundamentalistyczna wersja kapitalizmu potrzebuje katastrof, aby móc maszerować naprzód. Klein obarcza winą kapitalizm oraz wolny rynek, a przy tym daje mnóstwo przykładów na to, że źródło zła tkwi w tym, iż prywatne firmy (...) otrzymują pieniądze z budżetu federalnego. Klein, która sama pisze o swoim neofickim keynesizmie, nie widzi, albo nie chce widzieć tego, iż proceder polegający na forowaniu, czy wręcz finansowaniu przez państwo jakichkolwiek prywatnych firm, nie ma z wolnym rynkiem nic wspólnego.

Książka jest świetnie udokumentowana, zawiera ponad tysiąc przypisków, wiele przywołanych tekstów można znaleźć na internetowych stronach gazet. Tom zaopatrzony jest w dobrze sporządzony indeks. To, poza kapitalna robotą wykonaną przez autorkę, są wielkie plusy tej znakomicie wydanej pozycji.

Komentarze

Sesolello pisze…
No, można się z Klein nie zgadzać, ale przeczytać trzeba. Może to mój kolejny obiekt kultu, jak "No logo" :)
macieklew pisze…
Zgadzam się, że Klein jest niezbyt konsekwentna - nie tylko zresztą w wywodach zamieszczonych w tej książce, ale również (niestety) w swoim postępowaniu. Wydaje, na przykład, i rozprowadza swoje książki w korporacjach, które strasznie krytykuje (i słusznie) w "No Logo".
Sądzę jednak, że "Doktrynę szoku" przeczytać warto - choćby dlatego, że jest to głos przeciwny do zalewającej nas ze wszystkich stron korporacyjnej propagandy.
Napisałem o tym więcej w swoich refleksjach na ten temat, zapraszam: http://www.lekturyreportera.pl/?p=22
Monika Badowska pisze…
Dziękuję za komentarz:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...