Dojechaliśmy. Koty od razu poczuły się rewelacyjnie, wędrowały, zwiedzały i obwąchiwały cały dom. Gusia zwizytowała bardzo dokładnie wyremontowaną kuchnię, Nusia wytarzała się w brodziku, Sisulka wpasowała się idealnie w pochyłości tv. Czyli każdy dom jest nasz:)
Ciri na nasz widok oszalała ze szczęścia, a gdy z przepaścistych toreb wyjęłam ciasteczka dla psa okazało się, że Ciri umie cieszyć się jeszcze bardziej. Obecność kotów zaaprobowała bezboleśnie, a zaprotestowała jedynie wówczas, gdy Nusia przygalopowała do wersalki, na której siedziałam i położyła mi łapkę na kolanie. Któż wie, cóż ten mały stwór może zrobić swoją łapką z paninym kolanem - dla bezpieczności trzeba szczeknąć, prawda?
Na zdjęciach prezentują się Kotki Chwilowo Osamotnione. Gdy samochód stoi, a nas w nim nie ma, Ko-córki zasiadają na przednich siedzeniach i obserwują świat.
P.S. Pomysł z wyścieleniem pieluchą koszyczka Gusi okazał się być - kolejny już raz - rewelacyjnym. Dziękuję dziewczynom z Katowickich Niekochanych:)
Komentarze
przeciekawskie;)
PB,
Gusia mniej swobodnie, dużo miauczy, ale na szczęście uspojaja się pod wpływem głaskania.
Trzymam kciuki za Pani zdrowie:)
w domu jest jeszcze więsza okupacja - mamy 4 koty i psa;)
Preshore,
miło mi:)
:) A co u Twoich kociastych?