Wydane przez
Instytut Wydawniczy PAX
Instytut Wydawniczy PAX
Zawsze fascynowały mnie powieści, w których bohater przenosił się w czasie. Zaczęłam od „Godziny pąsowej róży” i powieści „Małgosia kontra Małgosia”, później przyszedł czas na „Wehikuł czasu”. Gdy tylko przeczytałam opis na książce „Listy w chińską przeszłość” nabrałam chęci na lekturę.
Otóż, mandaryn Kao Taj żyjący w X wieku, za sprawą pewnego mechanizmu, przenosi się na osiem miesięcy do dwudziestego wieku. Podczas pobytu we współczesnym nam świecie pisuje listy do swego przyjaciela, mandaryna Ci Ku, dzieląc się z nim wrażeniami. Listy te wędrują w czasie bez żadnych przeszkód.
Obserwacje jakich dokonuje Kao Taj w Monachium na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych są warte tego, by się nad nimi zastanowić. To, co wydaje się nam być oczywiste, przepuszczone przez pryzmat spojrzenia człowieka z dziewiątego stulecia naszej ery, traci nagle sens, przestaje być normą, a staje się wynaturzeniem.
Od pewnego czasu czytuję książki z ołówkiem, żeby samej sobie ułatwić obcowanie z lekturą. „Listy…” mają mnóstwo znaczków na marginesach, tak wiele znalazłam w nich wątków godnych rozważenia.
Ot, choćby to, że lubujemy się w papierze. Z obserwacji pana Kao Taj wynika, że nie dość, że płacimy papierowymi pieniędzmi uważając je za ważniejsze od monet, to jeszcze narzuciliśmy sobie obowiązek i upodobanie do posiadania książeczek, w których zapisane są wszystkie dane o nas, naszych dzieciach, czy nawet pracy. To zdaniem mandaryna dziwaczne i poniżające…
Albo czas adwentu… Niby czas skupienia, czas ciszy i oczekiwania, a wg Kao Taja to czas największego bałaganu, chaosu, hałasu i zabiegania. Gubimy w tym wszystkim istotę Oczekiwania i istotę Świąt, a później zamknięci w niezbyt obszernej przestrzeni naszych mieszkań z najbliższymi, nie mamy pojęcia jak świętować, jak okazać radość i z tej niemocy jemy, kłócimy się i oglądamy telewizję… Ale czy to ma coś wspólnego z Bogiem?
Znajdziemy tu nawiązanie do aktualnych problemów opieki zdrowotnej, bezwstydu tych, którzy rządzą i chcieliby jeszcze głośno krzycząc, że oni są idealni, a ich przeciwnik ma same wady, ale i ponadczasowy zachwyt nad dziełami Mozarta czy Beethovena.
Nie zdradzę wszystkich ciekawostek – zabrałabym Wam wówczas przyjemność dziwienia się zdziwieniom Koa Taja, ale pozwolę sobie zacytować fragment wyjątkowo na czasie.
Główny problem, z jakim boryka się system szkolny i w ogóle system edukacyjny, nie polega na tym, że uczniowie są złośliwi, niepunktualni i nieuważni, lecz na tym, że szkoły nadzorowane są przez ministra i jego mandarynów, którzy wprawdzie w wielkim mozole wydają mnóstwo przepisów, ale nie mają pojęcia o szkolnictwie. Zadanie nauczycieli polega więc na tym, aby znaleźć jakąś półlegalną drogę pośrednią między wadami uczniów a skandalicznymi przepisami ministerstwa.
Nauczycielom i nauczycielkom, z okazji zbliżającego się święta, dobrego:)
Komentarze