Jedyną lekturą, jaką z przyjemnością czytałam na studiach podczas omawiania szeroko pojętego modernizmu, była powieść Gustava Meyrinka.
Podoba mi się klimat „Golema”. Niesamowite splatanie rzeczywistości, praskie tajemnice, dzielnica żydowska – wszystko to powoduje moje upodobanie do tej powieści. Język „Szatana z Pragi” jest barwny, plastyczny i wymagający od czytelnika uwagi. Podobnie jak pejzaże miejskie i mentalne bohatera, które przykuwają myśli.
Pamiętacie doktora Hulberta i jego Batalion? Pokój z kratami w oknach, szmatami w kącie i kartą Tarota? Legendę o Golemie?
Grozie, tajemniczości towarzyszy w tej powieści ironia, humor zabarwiony wzniosłością. Znajdziemy tu odwołania okultystyczne, a także nawiązania do teorii manekinów – postaci rządzonych losem, magią.
A oto próbka:
W nocnym błękitnawym połysku śnieżnych ulic zszedłem w dół miasta. Latarnie przyglądały mi się migotliwym okiem, a ze zestromiałych gór – z jodeł – płynęły szepty o błyskotkach i srebrnych orzechach, i o nadchodzącym Bożym Narodzeniu. Na placu ratuszowym pod figurą Matki Boskiej przy blasku świec stare żebraczki w szarych chustach na głowie mruczały swój różaniec do Marii Panny.
I jeszcze:
Śnieżyca srożyła się przed moim oknem. Gwiazdki śniegu ścigały się w szyku bojowym, jak drobni żołnierze w białych kosmatych płaszczykach, przebiegając w ciągu minuty jedna za druga koło okien wciąż w tym samym kierunku, jak we wspólnej ucieczce przed nadzwyczaj złośliwym przeciwnikiem.
Podoba się Wam? Mnie bardzo.
Komentarze
warto - zachęcam:)