Przejdź do głównej zawartości

David L. Robbins. Operacja Red Ball Express. T.2.


Wydane przez
Wydawnictwo Red Horse

Drugi tom powieści Davida L. Robbinsa przedstawia nam dalsze losy bohaterów: czarnoskórych kierowców i rabina. Pozwala zapoznać się z początkami działalności Red Ball Ekspress i śledzić Historię, czyli wyzwalanie Francji spod okupacji niemieckiej.

O ile czytając tom pierwszy bardziej skupiłam się na zewnętrznej warstwie fabuły, tak tu zaczęłam dostrzegać rownież dylematy walczących, ich przemyślenia, a także obserwować moralne wybory przed jakimi stawali - większość z nich, bez względu na wiek.

Wciąż trudno jest dopuścić mi do siebie myśl o wszechobecnej segregacji rasowej. Jej istnienie, tak bardzo zakorzenione jest w mentalności Amerykanów, że dziwnym wydaje im się fakt, iż czarny może mieć pieniądze, papierosy, czy białą dziewczynę. Wyjątek z notatki Departamentu Wojny zamieszczony na początku książki i opisujący cechy charakterystyczne kolorowych brzmi przerażająco.

Podczas czytania powieści stajemy przed koniecznością rozróżnienia bohaterstwa i tchórzostwa. Autor zmusza nas, byśmy zastanowili się nad tym problemem i dostrzegli jak cienka linia dzieli od siebie te postawy, jak niewiele trzeba, by ulec własnemu strachowi i zasłużyć na drwinę, kpiny, czy sąd wojskowy.

Ważną moralnie sytuacją jest i ta, gdy rabin Ben Kahn, dowiaduje się do niemieckiego oficera to tysiącach Żydów, którzy codziennie paleni są w piecach, którzy umierają w obozach zagłady. Świadomość tego doświadczenia nacji ciąży kapelanowi i zmienia jego optykę. Znamienna jest scena, w której dzieli się on wiedzą na temat obozów ze swoim pomocnikiem Samem Baumem, a on nie dopuszcza do siebie myśli o takim bestialstwie twierdząc, że alianci, a już w szczególności Amerykanie nie pozwolili by Niemcom na oś takiego.
Poznawszy tę straszną prawdę, zaczął się zastanawiać nad własnym człowieczeństwem. Któregoś dnia uderzyła go myśl, że być może nie ma czegoś takiego jak moralność indywidualna. Przecież trwała wojna, która miała ustanowić nowy porządek świata, z Niemcami jako jego władcą. Być może sumienie zostało zastąpione przez credo nacjonalistów,
a humanizm ustąpił poczuciu obowiązku i sile.
 

Interesująco i okrutnie jawi się tu zestawienie dwóch grup nie zasługujących na szacunek – czarnoskórych i Żydów. Powoduje to, że na usta ciśnie się pytanie – a może wojska sprzymierzone nie dostrzegły zagłady tysięcy, bo nie uważały, że warto ją dostrzeć? Może Żydzi w oczach aliantów byli tak samo nieważni jak czarni w oczach Amerykanów?

Z takimi pytaniami, i zachętą do lektury, Was zostawiam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...