Gusia jest kotkiem, który sam wybiera czas na czułości. I choć czasami nie mamy dość cierpliwości, by czekać aż sama do nas przyjdzie i przytulamy ją bez pytania o zgodę, nie zraża się i wówczas kiedy miłość się jej nazbiera, przychodzi.
Wczoraj był TEN dzień. Gusia idąc jak gdyby nigdy nic skręciła nagle zamiast do kuchni w stronę Z. leżącego pod kocem. Wdrapała się na niego, ułożyła wygodnie i popatrzyła niemalże mówiąc – No, to teraz proszę mi okazać miłość. Gdy już nacieszyła się uczuciami Z., zeskoczyła, podeszła do mnie i ocierając się o moje nogi wyraźnie dała mi do zrozumienia, że teraz moja kolej na czułości. Pochyliłam się, położyłam sobie Gusię na kolanach i głaskałam, głaskałam, głaskałam…
Wieczorem, tuż przed snem przyniosłam sobie Gusię do łóżka, schowałam ją ramiona i delikatnie głaskałam. Nie wydobyły się z niej żadne dźwięki godne „groźnej pantery”; korzystała z okazji:)
Komentarze