Przejdź do głównej zawartości

Salvador Dali, Louis Pauweles. Namiętności według Dalego.



Wydane przez
Wydawnictwo Książnica

Jestem ignorantką w dziedzinie malarstwa. Owszem znam kilka nazwisk malarzy, znam nawet parę tytułów ich dzieł, ale daleko mi do umiejętności oceny kto malował piękniej. Zatem, na tle owej ignorancji, fakt, iż obrazy Dalego znam i dobrze mi robią, gdy na nie spoglądam, może być dość zaskakujący, tym bardziej, że o samym malarzu zbyt wiele nie wiem. Nie wiedziałam, bo po lekturze moja wiedza wzrosła.

„Namiętności według Dalego” zostały spisane z taśm magnetofonowych, na które nagrane były rozmowy Louisa Pauwelesa z malarzem prowadzone w latach 1966-1967, w posiadłości Dalego, w Cadaques. Artysta miał możliwość zapiski przejrzeć, nanieść poprawki, skomentować i to również zamieszczono w książce.

Z książki wyłania nam się portret Salvadore Dalego – Artysty, Geniusza, dziwaka, człowieka. Rozmowy dotyczą różnych spraw: związku Dalego z Galą, śmierci, Boga, miłości i hibernacji. Malarz kpi z tych, którzy uważają, że należy tworzyć sztukę przez duże S, a jednocześnie podkreśla, iż ma świadomość swego artyzmu i tego, że jego dzieła są znakomite.

Mniej jest szaleństwa w mojej metodzie, niż metody w moim szaleństwie; dlatego więc nadal twierdzę, iż od wariata różni mnie jedynie to, że ja nim nie jestem.

Pytany o potomstwo, którego nie ma, stwierdza, że nie zniósłby myśli o synu, który nie rozumie i nie zna jego prac i prowokacyjnie twierdzi, iż dzieci geniuszy są kretynami.

Nigdy zatem nie odmówię złożenia autografu niezależnie od okoliczności i osoby proszącej. Strzeż się dnia, w którym nikt cię o nic nie poprosi; bądź uprzejmy, wykorzystując reklamowe ogłupianie!

Salvador Dali jawi się czytelnikowi jako rozsądny człowiek ze szczyptą, odpowiednio dozowanego szaleństwa. Jako człowiek, który zna swoją wartość, nie zamierza robić niczego, by ją pomniejszyć, a zamierza robić wszystko, by masy uwierzyły w jego nietuzinkowość, pragnęły jego prac i pozwalały mu zamieniać każde wykonane dzieło zamieniać w złoto, które kocha. Bardzo silnie podkreśla swoje hiszpańskie korzenie i twierdzi, iż w rozwoju zmierza w stronę stania się wzorcem Katalończyka.

Książka jest niesamowita i należy do tych, które warto mieć pod ręką, które można otworzyć na dowolnej stronie i po przeczytaniu kilku zdań rozmyślać o nich, nosić je w sobie, przegryzać się przez nie tak, by zaczerpnąć z nich dla siebie.

Komentarze

Unknown pisze…
Dali jest super ;)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...