Przejdź do głównej zawartości

Sąsiadka



Sisuleńka poznaje sąsiadów. Spacerować polubiła namiętnie. Pozwala mi rano nieco się obmyć, zrobić sobie kawę, a potem już siedzi pod drzwiami i domaga się wolności. Po południu znów zaczyna spacery i wtedy albo Z. wędruje z kotem na papierosa albo ja siedzę na progu i czytam książkę a kot spaceruje. Nie wypuszczona na korytarz Sisi miauczy bardzo głośno i bardzo rozpaczliwie. Sisul lubi też, jak ją na korytarzu zostawimy. Drzi od mieszkania muszą być szeroko otrwarte, żeby kocik mógł się szybciutko schować, jeśli któryś z sąsiadów zbyt energicznie będzie otwierał drzwi od mieszkania. Gdy spaceruje sama, często zasiada na wycieraczkach sąsiadów.

Na korytarzu są wejścia do sześciu mieszkań. Jedno zajmujemy my. Obok mieszka pani, której Sisi jeszcze nie miała okazji poznać. Z drugiej strony mieszka pani, której wycieraczka jest ulubioną wycieraczką Sisi. Pani stwierdziła, że to śliczny kotek i wyraziła zgodę na okupowanie wycieraczki. Po drugiej stronie mieszkają sąsiedzi z psem (tak, tak - to ten sąsiad, który mówił do Sisi per "moja przyjaciółko"), których Sisi często wita przy drzwiach wejściowych na korytarz. Często też robi kokoszkę na ich wycieraczce. Podejrzewam, ze z drugiej strony podobną kokoszkę, choć z pewnością nie tak udaną, robi pies sąsiadów. Na wprost nas mieszkają sąsiedzi z dziećmi. Sisi uwielbia podsłuchiwać pod ich drzwiami. Dała się już pogłaskać sąsiadce, małej sąsiadce, a sąsiada wita w drzwiach od korytarza i kwiczy do niego uciekając. W ostatnim mieszkaniu mieszka ktoś, kogo jeszcze nie miałyśmy okazji poznać i kogo Sisi nie miała szansy olśnić swoim kocim urokiem.

sobota, 24 listopada 2007

Komentarze:

Gość: , gfu65.internetdsl.tpnet.pl
2007/11/24 18:23:15
Toż to najpiękniejszy kot jakiego kto posiadał na tej planecie a jaki przydatny w dobrosąsiedzkich stosunkach,szczęście ,że sąsiedzi lubią zwierzątki czego napewno nie mogę powiedzieć o naszych sąsiadach przyznaję to ze smutkiem ale tak jest:(no i będzie problem ze spacerami korytarzowymi!!!
aga_ata
2007/11/24 18:50:14
Koty są po prostu sąsiedzkie! :-D kochana ja wpadam tutaj, podziwiam zdjęcia, ale czasami zapominam coś napisać:* poprawię się!
mbmm
2007/11/24 22:00:59
Aga_ato, ja nie z wyrzutem, tylko z niepokojem:)))
Cieszę się, że zaglądasz, pozdrawiam i życzę dobrej niedzieli:)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...