Wydane przez
Agencję Wydawniczą Jacek Santorski & Co
Coś co ma w tytule słowo „biblioteka” przyciąga mnie niemalże magicznie. Tak też było z książką o Berit i Nilsie, kuzynostwu, którzy zafascynowali się pewna tajemniczą i sprawiającą wrażenie groźnej kobietą. Kobieta owa, tytułowa Bibi Bokken, jest bibliografem, a chodząc po księgarni oblizuje się tak, jak gdyby spacerowała po cukierni z najsmaczniejszymi ciastkami.
Berit i Nilsie piszą do siebie listy umieszczając je w notatniku zamykanym na kluczyk. Fascynujący pomysł prawda? Dzięki zainteresowaniu osobą Bibi Bokken zgłębiają tajniki nauki o książkach, poznają Uniwersalny Kod Dziesiętny, poszerzają swoje słownictwo.
To doskonała książka dla dzieci/młodych ludzi, których chcemy zarazić bibliofilstwem.
Berit i Nilsie piszą do siebie listy umieszczając je w notatniku zamykanym na kluczyk. Fascynujący pomysł prawda? Dzięki zainteresowaniu osobą Bibi Bokken zgłębiają tajniki nauki o książkach, poznają Uniwersalny Kod Dziesiętny, poszerzają swoje słownictwo.
To doskonała książka dla dzieci/młodych ludzi, których chcemy zarazić bibliofilstwem.
Byłam w bibliotece. Weszłam tam i zaczęłam rozglądać się po półkach. Najpierw uświadomiłam sobie z przerażeniem, że jest tak strasznie dużo książek, których jeszcze nie czytałam. Opanowałam jednak strach i zamiast tego z przyjemnością pomyślałam, że tyle ciekawych książek czeka na to, żebym je przeczytała.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zaraz znalazłem się w skarbcu z książkami. Chociaż był ciemny i pełen kurzu, to książki jakby go rozświetlały. Nie potrafię tego wytłumaczyć w inny sposób. Pomieszczenie wypełniały książki w pięknych skórzanych oprawach, książki ze złotymi literami, książki z rysunkami tak wspaniałymi, że wyglądały nie na wydrukowane, tylko namalowane bezpośrednio na papierze, książki z okładkami pokrytymi malusieńkimi połyskującymi perełkami, książki zapisane tak staroświeckim pismem, że nie potrafiłem odczytać nawet pojedynczych liter, książki na papierze przypominającym starą tapetę, w których litery jakby się złuszczały.
(…) wydawnictwa ubezpieczają nasze mózgi przed kompletnym wyschnięciem.
Książka to magiczny świat, pełen magicznych znaczków, które potrafią ożywić zmarłych, a żywym zapewnić życie wieczne. To niepojęte, fantastyczne, „magiczne”, że dwadzieścia sześć liter w alfabecie da się złożyć na tyle sposobów, że zapełnią długie półki z książkami i zabiorą nas w świat, który nigdy się nie kończy. Wciąż rośnie i rozszerza się, dopóki na tej ziemi będą istnieć ludzie.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zaraz znalazłem się w skarbcu z książkami. Chociaż był ciemny i pełen kurzu, to książki jakby go rozświetlały. Nie potrafię tego wytłumaczyć w inny sposób. Pomieszczenie wypełniały książki w pięknych skórzanych oprawach, książki ze złotymi literami, książki z rysunkami tak wspaniałymi, że wyglądały nie na wydrukowane, tylko namalowane bezpośrednio na papierze, książki z okładkami pokrytymi malusieńkimi połyskującymi perełkami, książki zapisane tak staroświeckim pismem, że nie potrafiłem odczytać nawet pojedynczych liter, książki na papierze przypominającym starą tapetę, w których litery jakby się złuszczały.
(…) wydawnictwa ubezpieczają nasze mózgi przed kompletnym wyschnięciem.
Książka to magiczny świat, pełen magicznych znaczków, które potrafią ożywić zmarłych, a żywym zapewnić życie wieczne. To niepojęte, fantastyczne, „magiczne”, że dwadzieścia sześć liter w alfabecie da się złożyć na tyle sposobów, że zapełnią długie półki z książkami i zabiorą nas w świat, który nigdy się nie kończy. Wciąż rośnie i rozszerza się, dopóki na tej ziemi będą istnieć ludzie.
Komentarze